piątek, 14 października 2011

Assassin's Creed: Brotherhood

Po przydługiej przerwie (poświęconej głównie graniu w popierdółki na iPadzie oraz może jeszcze coopowi od czasu do czasu, no i rzecz jasna pracy, pracy, ciężkiej pracy, tyle co ja mam zajęć to nikt pewnie nie ma) wróciłem do Bractwa (a trzeba przyznać, że stęskniłem się już nieco). No i w sumie to wróciłem po nic ciekawego, bo ósma i dziewiąta sekwencja są "takie se" - tzn. odbiegają mocno od tego, czym zajmowaliśmy się przez resztę gry. Najpierw latamy z laserowym jabłkiem i cała frajda z walki (jak i możliwość skrytobójstwa) zostaje nam odebrana. Potem jest wydzielona misja poza Rzymem, więc z dala od znanych miejsc (o braciach nie wspominając). Poniżej fota z konfrontacji z Cezarem.


Potem wracamy do Desmonda i jego "drużyny Scooby-Doo". Nie będę się wyzłośliwiał, bo zacząłem nabierać do nich sympatii, o ile w dwójce mierzili mnie okrutnie (cieszyłem się jedynie, że nie ma z nimi dużo roboty), o tyle tutaj zaczął mi się ten wątek całkiem podobać. Na razie pośmigałem po Koloseum i wpadłem do jakiejś kaplicy. Tu przerwałem, małpie skoki na trapezach zostawię sobie na potem. Do końca nie zostało chyba wiele, nie licząc niedokończonych zadań, które zostawiłem w Rzymie.


A na odchodne dodam jeszcze, że wątki sci-fi w tej grze są do niczego, te lasery, bajery, lewitacje, gadające hologramy, fruwające DNA, wizje, animusy, etc. Mogli to sobie odpuścić. Dać normalną grę o renesansowym zabijace, o intrygach, zemstach, krwawych zbrodniach, Borgiach, Medyceuszach i Sforzach. A nie kosmitach, starożytnych spiskach, podróżach w czasie i laserowych papieżach. 

1 komentarz:

  1. Coś w tym jest, ja prawie nie pamiętam tych elementów SF. Pamiętam końcową sekwencję z AC2 o przekazie od kosmitów i mnożące postaci jabłko z AC. Za to dokładnie pamiętam wszystkie wątki renesansowe :D

    OdpowiedzUsuń