sobota, 21 lipca 2012

Skyrim - pułapka na smoka

Drogi pamiętniczku, spotkała mnie dziś rzecz dość niezwykła. A nawet kilka niezwykłych rzeczy. Po pierwsze, jarl Balgruuf nie zgodził się od razu na udostępnienie swej siedziby. Smoki smokami, ale wokół toczy się wojna - chciał mieć pewność, że żadnej ze stron nie przyjdzie do głowy wykorzystać jego słabość by zająć Whiterun. Aby jakoś to rozwiązać, postanowiłem wymóc na stronach tymczasowe zawieszenie broni. Po naradzie z Arngeirem, zorganizowałem spotkanie w Hrothgar: ani Ulfric, ani generał Tullius nie byli zachwyceni, jednak zgodzili się przybyć. Rozmowy były dość napięte - Ulfric jawił się jako człowiek zapalczywy i samolubny, nieskory do ustępstw. Z kolei Tullius wydał mi się mało zainteresowany sprawami Skyrim, dla niego była to po prostu kolejna obca prowincja i poza stłumieniem buntu niewiele go ona obchodziła.
Udało mi się jednak poprowadzić rozmowy tak, by wszyscy zgodzili się na warunki, ale widać było, że pokój nie potrwa długo. Musiałem się śpieszyć. Przy okazji rozmów wyszły jeszcze dwie rzeczy - jedna dobra, druga nieprzyjemna. Dobra jest taka, że Esbern dokopał się imienia jednego ze wskrzeszonych przez Alduina smoków - znając jego brzmienie w smoczej mowie, mogę go użyć, aby go przyzwać. Żaden smok nie powinien odrzucić takiego wyzwania. Posłużę się tym, jako przynętą by zwabić go w pułapkę. Rzecz niemiła jest taka, że Ostrza dowiedziały się o Paarthurnaksie i oczekują ode mnie, że go zabiję. Bardzo poważnie podchodzą do swej misji wyplenienia smoków i nie dadzą sobie wytłumaczyć, że ten jeden jest przyjacielem. Wygląda na to, że stracę jednego ze sprzymierzeńców. Tymczasem ruszyłem do Whiterun, by schwytać smoka.
Nie mogę się nadziwić, jak sprawnie wszystko poszło. Co prawda jeden pechowy strażnik przypłacił to długim lotem w dół, ale ponadto obyło się bez większych zniszczeń - wykrzyczałem słowo, pojawił się Odahviing, poczęstowany paroma strzałami rzucił się na mnie, ja uciekłem w głąb pułapki, smok za mną, strażnicy zwolnili kołowroty, opadło ciężkie jarzmo i uwięziło bestię przyszpilając ją do podłogi. Teraz mogłem ją przesłuchać.
O dziwo, smok zachowywał się bardzo spokojnie, był chyba pod wrażeniem mych dokonań. Chętnie mi opowiedział, gdzie umknął Alduin i jak tam dotrzeć (przy okazji dowiedziałem się, że inne smoki również nie są swemu przywódcy tak poddańczo wierne, jak się wcześniej zdawało). Co więcej, zaoferował się, że mnie tam podwiezie. Oferta z jednej strony kusząca (tym bardziej, że jest to najpewniej jedyna droga), z drugiej strony - jaką mam pewność że mnie nie zdradzi? Zdecydowałem się jednak mu zaufać - w końcu nie ryzykuję zbyt wiele, skoro raz go powaliłem, mogę zrobić to znowu. Odahviing okazał się bardzo słowny - zabrał mnie do Skuldafn i właśnie stoję pośród położonych wysoko w górach ruin, zbierając siły przed ostateczną (mam nadzieję) walką.
260:25, poziom 70

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz