wtorek, 3 lipca 2012

WFRP3 #4 - krwawy finał

Ostatnie godziny dnia upłynęły nam na odpytkach i badaniach. Próbowaliśmy się dowiedzieć czegoś więcej o ogródku lekarza, o ataku zwierzoludzi, może znaleźć jakiś ślad na obrazie. Wszystko na nic. Coś przyniosła natomiast akcja z Zuzą - namówiliśmy ją (trzy srebrniki odegrały ważną rolę w tym przekonywaniu) aby wyciągnęła Bibliotekarza na powietrze i dała nam czas na spenetrowanie ukrytego przejścia. Droga wiodła do bez wątpienia bluźnierczej świątynki. Łączyła się też z dwiema innymi drogami  -jedna prowadziła przez kuchnię, zaś druga - sypialnię Lorda. Uznaliśmy to za na tyle doniosłe odkrycie, by powiadomić naszego pracodawcę. Przestrzegliśmy go też przed ruszaniem dziczyzny na kolacji i poprosiliśmy o zbrojne wsparcie w naszej akcji - przekonani byliśmy bowiem, że tej nocy wydarzy się coś ważnego.

No i się wydarzyło. Mrok nadszedł, domownicy zapadli w sen, my wyszliśmy się rozejrzeć i ujrzeliśmy otwarte wejście w bibliotece. Weszliśmy do środka i zastaliśmy tam Stewarda w trakcie jakiegoś złowrogiego rytuału. Naprzeciw nam stanęło czworo jego sług, ale pokonaliśmy ich, a potem i jego samego. Był tu też obraz, księgi i związany stangret na ołtarzu ofiarnym. Nie bardzo wiedząc co z tym począć, elf cisnął kagankiem w obraz, a ja uwolniłem stangreta. Potem wyszliśmy na zewnątrz i zastaliśmy domostwo w trakcie oblężenia. Gromada zwierzoludzi atakowała zewsząd. Wspomogliśmy w odparciu ataku, ale straty po naszej stronie były srogie.

Nie udało się znaleźć lekarza, ani bibliotekarza. Znikł też obraz (czyżby spłonął?) oraz część ksiąg. Krasnoludowi ktoś poderżnął gardło. Ale mamy młot. To chyba oznacza początek nowej przygody. Nie mogę jednak powiedzieć, by ta zakończyła się sukcesem. Jedno, co dobre - wciąż żyjemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz