poniedziałek, 23 maja 2011

A ku-ku

I hop-hop-hop, oto niczym diabełek z pudełka wyskakuje kolejny mój blog. Tak, wiem, nie na tym to polega. Nie zakłada się miliarda blogów w każdym pisząc na inny temat i do tego pisząc do siebie. "Takie rzeczy" to można sobie prywatnie, gdzieś, bo ja wiem, w notatniku i trzymać na pulpicie. A nie tak w przestrzeń publiczną, żeby to każdy czytał lub myślał że warto czytać i czas tracił, bo przecież wiadomo, że nie warto. Ale chcę wykorzystać wygodę edycji everywhere, magię HTML5 i w ogóle mieć tu porządek jakiego nigdy nie uzyskam na własnym pulpicie, choćby nie wiem co.

Blog jest poświęcony, nie źle, zacznę inaczej. W ogóle ciężko mówić tu o poświęceniu. To jest po prostu miejsce. Takie wirtualne miejsce, gdzie będę zapisywał to, co mógłbym zapisywać gdzieś zupełnie indziej. Albo w ogóle nie zapisywać, bo po co - przecież i tak tego nie zapomnę. Chcę tu notować w co gram. W co zacząłem grać, w co gram w danej chwili, co ostatnio skończyłem. Tyle, nic więcej. Żadnych recenzji, żadnych opinii, na pewno żadnych newsów, screenshotów, screencastów, wishlist, ani podobnych głupot. No tak, takie coś na pewno byłoby wartościowe i przydatne, sam bym chętnie tu zaglądał, gdyby informacje były świeże, a opinie warte uwagi. Ale nie mam na to czasu. Nie mogę czasu przeznaczonego na granie tracić na pisanie o graniu. Już strata czasu na granie jest dość dobijająca (ach, ta świadomość o tej całej masie rzeczy, jaką mógłbym robić zamiast grania). Dość będzie notować, jak powiedziałem: co zacząłem, w co gram, co skończyłem.

Za 25 lat będę mógł tu zajrzeć i spojrzeć: "ach, jaką fajną grę skończyłem 25 lat temu". Musi być niesamowite uczucie. I jeszcze: "teraz wiem dlaczego nie zrobiłem habilitacji". Pisałem o zapominaniu - tak, wiem, nie zapomnę że grałem w to czy owo (a może?), ale na pewno zapomnę kiedy w to grałem i ile czasu. A tak będzie dokument. I dowód w sądzie.

Oczywiście dobre pomysły zawsze wpadają za późno (nie, to nie tak - to jest pomysł, który wpadł mi już jakiś czas temu, być może nawet całkiem odległy, w jego rychłej realizacji przeszkodziła mi ta, no, jak jej tam... prokrastynacja; tzn. że mi się nie chciało). W każdym razie zamiast zacząć notować w jakimś kluczowym momencie mojego życia (np. w momencie skończenia lub zaczęcia jakiegoś znaczącego i bardzo miodnego tytułu), zacząłem to dziś, teraz. Ni z tego, ni z owego. Bez powodu.

Ponieważ jednak wiem, że jakiś czas temu udało mi się skończyć grę czy dwie (i znam daty!) dokonuję oto, uważajcie, drobnego oszustwa. Przestawiam chytrze datę w googlowym automacie i wydaje się nagle, że post, który zamieściłem dzisiaj, jest tu już od jakiegoś czasu. Dzięki temu, choć mój blog istnieje od paru minut, postronnym może się wydawać, że ma już, no, historię. I od razu parę wpisów.

Za nazwę, jak i sam pomysł chciałbym podziękować Mario, który prowadzi podobnego bloga o własnych growych pasjach. Znajdziecie go tutaj: http://grejestrator.blox.pl/html Tak sobie myślę, że może za pół roku mój blog też będzie wyglądał tak... przewiewnie. Zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz