środa, 27 marca 2019

Na skrzydłach

Czyli Wingspan, u nas szybko przechrzczony na "ptaszki". Świeża gra, ledwo parę rozgrywek za nami. Przyjemna i dość lekka. Podstawowe zasady są proste i nieprzekombinowane: wystawianie ptaków, zbieranie żywności, składanie jaj, dobieranie kart. Natomiast złożoność wynika z mnogości kart, ich akcji i odpalanych komb. W sumie moje dwa ulubione rozwiązania mechaniczne: większość zasad na kartach a nie w instrukcji i łączenie akcji w pracujące na punkty silniczki. A do tego gra jest bardzo przyjemna dla oka.
Ocena? Pewnie za wcześnie na ostateczną, ale chętnie zagram ponownie.

czwartek, 21 marca 2019

51st State

W tę grę po raz pierwszy grałem pod nazwą 51. stan i szybko ją polubiłem. Niekolekcjonerska karcianka w świecie postapokaliptycznym, z interesującą mechaniką zagrywania kart na trzy sposoby - jako umowy dostarczające regularnie określony rodzaj surowca, jako najazdy, przynoszące szybki ale jednorazowy zapas surowca oraz jako lokacje, dające przeróżne możliwości czy bonusy - przeważnie sposoby przetwarzania surowców na punkty zwycięstwa. Wciągająca, niebanalna i złożona, dzięki przerozmaitym kombinacjom kart. W dużej mierze był to wieloosobowy pasjans, gdyż możliwości interakcji było niewiele.
Potem ukazała się odświeżona edycja (czy może raczej "samodzielny dodatek") - The New Era. Kupiłem go, bo oferował grę dla pięciu graczy. Zasady były nieco zmienione, gra dawała tym razem więcej możliwości bezpośredniego szkodzenia sobie nawzajem, poprzez niszczenie cudzych lokacji. Wpis jest jeden, bo ciężko mi je rozgraniczyć jako dwie osobne gry.
Dopiszę jeszcze parę słów o innej grze Trzewiczka, która odziedziczyła mechanikę po 51. stanie, ale w zupełnie innym settingu. Wpis będzie krótki, bo niewiele w nią grałem. To Osadnicy: Narodziny Imperium. Podobne założenia, ale usprawniona, upłynniona mechanika, pozbawiona paru niepotrzebnie komplikujących rozgrywkę zasad. Mam nadzieję kiedyś jeszcze w nią zagrać.

wtorek, 19 marca 2019

Eldritch Horror

Eldritch Horror - gra z którą spędziliśmy dużo - może nawet nieco zbyt dużo - czasu. Początkowo byłem zachwycony a moja ocena była wysoka. Gra przygodowa o świetnym klimacie (Cthulhu!), dająca dość dużo swobody i wyborów, niczego niepotrzebnie nie komplikująca. Walka z potworami, zamykanie bram i wykonywanie zadań faktycznie sprawiało sporo satysfakcji. Nawet nad losowością dawało się zapanować. Podróże po świecie, niesamowite spotkania, zdarzenia, konflikty. Nie graliśmy w zbyt wiele podobnych gier, ale ta wszystko robiła jak należy.
A potem chyba się troszeczkę przejadła. Kupiłem parę dodatków, które faktycznie wnosiły ciekawe rzeczy i urozmaicały grę, ale to już było zbyt dużo, nie było kiedy to wszystko ogarnąć. Do tego gra nabrała masy, przybyło kart i żetonów do rozłożenia, sama jej obsługa była kłopotliwa. No i odeszła by ustąpić nowszym tytułom. Być może jeszcze kiedyś wyciągniemy ją z szafy aby zagrać jakiś nowy scenariusz. Kto wie?

sobota, 9 marca 2019

Great Western Trail

W ten piątek graliśmy w Great Western Trail, więc o nim właśnie napiszę. Gra jest o sprzedaży bydła, ale to eurosuchar, więc temat nie ma wielkiego znaczenia - ważniejsze jest to, że staramy się zebrać jak najwyżej punktującą talię (a doraźnie także rękę), a przy okazji przemieszczamy się miedzy dostępnymi akcjami ("domkami"), rozwijamy się (a także stawiamy kolejne "domki") i przy okazji przesuwamy pociąg, który pozwala nam dodatkowo punktować. Źródeł punktów jest sporo, strategii chyba też, choć pewnych rzeczy nie sposób uniknąć.
Po jednej ukończonej rozgrywce (i jednej nieukończonej) nie sposób kategorycznie stwierdzić czy gra zostanie z nami na dłużej. Wydaje się całkiem ok, mamy jakieś wybory, różnorodne akcje, trzeba trochę planować strategicznie, a trochę reagować na dostępne zasoby. Przebieg wydaje się szybki (a przynajmniej powinien taki być), bo przeważnie wykonujemy po jednej prostej akcji, nad którą możemy myśleć w turach przeciwników (interakcji nie ma bowiem zbyt wiele, choć zdarza się że czyjeś nieoczekiwane posunięcie niweczy nasz cel). Jednak mimo tego, gra ciągnęła się bardzo długo, no ale tak to już u nas bywa.

piątek, 8 marca 2019

7 cudów świata

Czyli 7 Wonders. Cywilizacyjna gra karciana z kilkoma ciekawymi cechami. Po pierwsze - aż do siedmiu graczy (ewenement). Po drugie - całkiem szybka. Oczywiście, jak każda gra, jest podatna na zmarudzenie przez nałogowych myślicieli, ale że decyzje podejmuje się równolegle, nie boli to tak bardzo. Gra jest też dość prosta w zasadach i podejmowanych decyzjach. Wybieramy jedną z kart i przekazujemy je dalej. Jest kilka symboli, których musimy pilnować (inaczej nie będzie nas stać na rozwój), jest też parę ścieżek którymi możemy podążyć - rozwijać kulturę czy naukę? Iść w wojskowość, czy budowę cudu? Bardziej przyda nam się pałac czy tartak? Ale nie ma tu ciężkich obliczeń czy analiz. To raczej kwestia wyczucia, czy ktoś podbierze nam kartę, na której nam zależy (lub czy będziemy mieć szczęście by dostać ją w kolejnym rozdaniu).
Ocena: bardzo dobra, polecam.

czwartek, 7 marca 2019

Dominion

Parę słów o Dominionie - gra karciana, deckbuilder, zaczynami z paroma miedziakami w talii, kupujemy za nie kolejne karty (z dostępnej dla wszystkich puli), które dają nam ciekawe możliwości (albo po prostu więcej pieniędzy na zakupy). Kluczowe jest odpowiednie ważenie talii, aby nie wypchać jej bezwartościowymi kartami, no i wyczucie momentu, gdy z budowania talii przełączamy się na kupowanie punktów zwycięstwa.
Gra jest bardzo dobra i grałem w nią z przyjemnością. Rodzajów kart jest sporo, a że zestaw dostępny w danej partii wybieramy losowo, daje to sporą regrywalność i sprawia, że kolejne rozgrywki potrafią mocno się różnić. Kupiłem też "samodzielny dodatek" Intryga oraz jeden zwykły dodatek Róg obfitości. Nie pamiętam już który oferował jakie karty i które z nich podobały mi się mniej, a które bardziej. Ale to bez znaczenia - gra jest świetna, ale gdy znudzi się kręcenie w kółko tymi samymi kartami, jest sporo dodatków po które można sięgnąć, aby nieco odświeżyć

środa, 6 marca 2019

Through the Ages

Komputerowa strategia Cywilizacja to gra mego dzieciństwa, a może też gra wieku nieco późniejszego niż dzieciństwo. Może nie mam w niej nagranej niesamowitej liczby godzin, ale zawsze lubiłem i ceniłem. I próbowałem planszowych odpowiedników. Tym, który najbardziej przypadł mi do gustu to Through the Ages. Przenosi wiele elementów komputerowego pierwowzoru, pozwalając na rozwinięcie swej cywilizacji od prehistorycznych początków, po współczesność i odrobinę przyszłości. Tak jak tam, musimy dbać o populację, jej wyżywienie, produkcję, zadowolenie obywateli, armię, rozwój technologiczny, intelektualny i kulturowy. Co ciekawe, to wszystko dzieje się w dość abstrakcyjnej, karcianej formie. Gra nie próbuje odtworzyć strategicznej mapy, ruchu jednostek. Wszystko dzieje się w zagrywanych kartach oraz przenoszonych znacznikach populacji i produkcji. I gra jest naprawdę fantastyczna.
Ocena: świetna gra, do której rzadko wracamy. Dlaczego? Może dlatego, że jest na cztery osoby, a może dlatego że jest dość długa (to nie do końca prawda - partię można rozegrać dość szybko, wszelkie spowolnienie wynika z wielości opcji, nad którymi niekiedy gracze potrzebują sobie pomyśleć). A że mamy takiego jednego myśliciela, gra potrafi się ciągnąć. Nie oceniam, jedynie mówię. Chętnie grałbym w nią częściej, jednak wolałbym rozgrywać dwie nieoptymalne i nie zawsze przemyślane partie w ciągu wieczora, niż rozciągać jedną na dwa dni. Ale może to ja jestem ten dziwny.

I tu jeszcze taka ciekawostka: grę miałem kiedyś we wcześniejszym wydaniu, w które zagraliśmy wiele razy, potem kupiłem nową, odświeżoną edycję, która poprawia i usprawnia kilka rzeczy (szczególnie przypadł mi do gustu usprawniony przebieg tury, przyśpieszający decyzje), ale zagraliśmy w nią bodaj parę razy i... przyszły gry nowsze, świeższe, a ta powędrowała do szafy. Mam nadzieję, że jeszcze ją z niej kiedyś wyciągnę.

Stone Age

Stone Age to sympatyczna gra o jaskiniowcach. Mamy tu worker placement, mamy rzuty kośćmi, jest zbieranie zasobów, rozwój i kupowanie punktów (w postaci domków i kart cywilizacji). Lekka, szybka gra o nieskomplikowanych zasadach, gdzie losowość potrafi niekiedy dać w kość.
Ocena: dobra, całkiem przyjemna gra, ale nie dostarcza tylu emocji co cięższe, tłustsze tytuły. Na szczęście ma na tyle proste zasady, że łatwo jest do niej wrócić nawet po długiej przerwie.

wtorek, 5 marca 2019

Small World

Nie lubię gier wojennych. Jestem jeszcze w stanie je zaakceptować w wersji dwuosobowej, ale wojna w większym gronie nie przemawia do mnie zupełnie, bo zawsze zmienia się w jakieś "dwóch na jednego" lub "gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta". A tak w ogóle to negatywnej interakcje w grach oby jak najmniej. Niemniej jednak, bardzo, bardzo lubię Small World. Na pierwszy rzut oka - nieustanna wojna. I to nie jakieś tam podchody, potyczki, ale wyniszczanie się nawzajem właściwie co turę. Armie przetaczają się przez planszę, rozpływają na nowo podbitym terenie, by za parę tur zgasnąć i zniknąć. Jest w tym jednak coś takiego, że to w ogóle nie boli. Jakiś naturalny flow w tych nieustannych przepychankach i kotłowaninach. W tym nie czuć wojny i wyniszczania się - ot, po prostu wjeżdżamy na planszę, zdobywamy punkty (których nikt nam nie odbierze), a że w kolejnej turze wjedzie tam nasz przeciwnik i też na tym zarobi? Boli to mniej niż wizyta złodzieja w Osadnikach z Catanu.
A tak poza tym, gra jest ładna i humorystyczna (choć przejawia się to tylko w ilustracjach i niekiedy nazwach). Ocena: znakomita, bardzo ją lubię i chętnie gram. Kombinacje ras i klas zapewniają sporą regrywalność, choć po pewnym czasie ustalają się pewne preferencje czy uprzedzenia. Dlatego niedawno kupiłem samodzielny dodatek Small Worlds: Podziemia, który przynosi kolekcję nowych ras i klas, a także nową planszę - ale jeszcze w niego nie graliśmy.

poniedziałek, 4 marca 2019

Brass i Age of Industry

Brass był grą, która bardzo szybko mnie zauroczyła - wspaniale trafiała w to co lubię grach i co sprawi mi najwięcej radości: rozwój. Budujemy kopalnie, huty, fabryki, dbając o synergie, by dzięki zależnościom wykręcać dobrze punktujący zysk. Do tego mamy niewiele świetnie zaimplementowanej losowości - w postaci kart zagrywanych w celu wykonania akcji. Oraz wspaniale działającą interakcję - zajmowanie sobie lokacji oraz korzystanie z czyjejś infrastruktury. Nic niszczącego czy bardzo negatywnego, ale też zdecydowanie nie pozwalającego grze stać się wieloosobowym pasjansem (nie to, żebym nie lubił wieloosobowych pasjansów).
Ocena: znakomita, nie może być inna. Niemniej, gra miała pewną bolesną wadę - działała jedynie na 3 lub 4 osoby. Radą na to było Age of Industry. Oparta na tych samych mechanizmach (z niewielkimi zmianami i paroma uproszczeniami), pozwalała na grę do 5 osób. Też bardzo ją lubię i nie podejmę się oceny która z nich jest lepsza (niższa pozycja w rankingu BGG wynika po części z liczby głosów, po części pewnie z opinii "po co mi AoI skoro mam Brassa?", a po części z pewnością z niedawnego odświeżenia Brassa na kickstarterowej kampanii i wynikającego stąd hajpu).

niedziela, 3 marca 2019

Uczta dla Odyna

No to do kompletu trzeci duży tytuł "o żywieniu" od Uwe Rosenberga - Uczta dla Odyna. O ile dwa poprzednie mocno przypadły mi do gustu, to ten już... nie bardzo. Gra nie wywołała też specjalnego entuzjazmu u pozostałych graczy, może jakiś wpływ na to miał fakt, że nie udało nam się ukończyć rozgrywki (chyba że było na odwrót). Przy pierwszym kontakcie gra zachwyca - olbrzymie pudło, mnóstwo wspaniałych, cieszących oczy elementów, a gra oferuje mnóstwo możliwości, wiele akcji - handel, podboje, polowania. Ale potem zaczyna się układanka, bo z niejasnych przyczyn zdobyte surowce musimy układać w odpowiedni sposób na planszy. Agricola czy Kawerna były bardzo intuicyjne - czy to kopanie chodników, czy oranie pól, wydawały się naturalne. Tutaj bawimy się w Tetrisa i dla mnie jest to dość ciężkie do przełknięcia.
Gry całkiem nie skreślam, chciałbym jeszcze spróbować do niej siąść (być może solo), ale póki co ocena brzmi "nie dla mnie".

sobota, 2 marca 2019

Kawerna

Kawerna jest na tyle podobna do Agricoli, że łatwo można ją uznać za odświeżoną wersję - nie tylko podstawowa mechanika zajmowania pól i zbierania surowców jest taka sama, również tło to kolejna wariacja na temat uprawy pól, hodowli zwierząt i żywienia rodziny. Tyle że teraz, zamiast rolników, mamy krasnoludy. Które poza uprawą, hodowlą i jedzeniem, kopią kopalnie, a niekiedy wyruszają na łupieżcze wyprawy.

Wrażenia z gier są inne. Agricola to ciągła walka o jedzenie, trzeba o nim pamiętać w każdej rundzie a jego pozyskiwanie nie zawsze jest takie łatwe. Kawerna daje więcej oddechu, jedzenie zazwyczaj zdobywamy jakoś przy okazji, jest to w jeszcze większym stopniu sandbox, gdzie robimy to co chcemy, a potem podliczamy punkty. Rozgrywka w Agricoli często była ustawiana przez karty usprawnień i pomocników, jakie dobraliśmy na początku - tutaj wszystko wybieramy we wspólnej puli, co z jednej strony nikomu nie daje przewagi na starcie, a drugiej - sprawia, że niekiedy musimy się śpieszyć, by ktoś nie podebrał nam jakiejś komnaty na której nam zależało.

Ocena? Jest świetna, tak jak i Agricola była świetna, ciężko mi jednak stwierdzić którą z nich lubię bardziej - odkąd kupiłem Kawernę, nie miałem okazji wrócić do Agricoli.

Może przy okazji warto napisać o maleństwie które kupiłem z myślą o jednoosobowej rozgrywce - Kawerna: jaskinia kontra jaskinia. Tytuł i temat podobne, ale gra inna. O wiele mniejsza i krótsza (to plus), a mechanicznie to bardziej łamigłówka niż zabawa w rozwój. Na razie jakoś się nie wciągnąłem, nie ma tu soczystości dużej Kawerny i trochę brakuje jakiegoś celu do którego należałoby dążyć (jak choćby wykarmienia krasnoludów), a samo bicie punktowych rekordów nie bardzo mnie bawi.