niedziela, 31 lipca 2016

Atak Tytanów #1

Świat przyszłości - Ziemia została opanowana przez tytanów (potężne, przypominające ludzi istoty, których głównym celem istnienia wydaje się być... zjadanie ludzi). Niedobitki ludzkości gnieżdżą się w odgrodzonych potężnymi murami osadach. Żyje im się tam dość spokojnie - przynajmniej dopóki nie pojawi się tytan, który kopnięciem jest w stanie zburzyć mur.
Bardzo przyjemny komiks, spodobał mi się. Rysunki są nędzne, a sam koncept wydaje się koszmarnie naciągany, ale atmosfera i rozdawanie śmierci lekką ręką bardzo mi podpasowały. Fabuła też jest prowadzona dość rozsądnie, a postacie zachowują się wiarygodnie. Chętnie sprawdzę czy po paru tomikach się to nie rozklei.

piątek, 29 lipca 2016

Cowboy Bebop #1

Nic ciekawego. Parę dość sztampowych (i nie łączących się ze sobą niczym poza bohaterami) historyjek kryminalnych. Niby sci-fi (bo bazą wypadową grupy jest statek kosmiczny, a akcja dzieje się głównie na Marsie), ale to sci-fi jest wsadzone totalnie na siłę i w ogóle nie bierze udziału w fabule.
Zdziwiłem się w ogóle, że to manga z 1999 roku - po strojach, fryzurach i samej fabule (jako żywo kojarzącej się z Policjantami z Miami), myślałem że to coś z lat 80. Może anime było fajne (nie oglądałem), ale manga to jakieś liche, czerstwe opowiastki.

środa, 27 lipca 2016

Naruto #1

Spodobało mi się! Całkiem fajny, sprawnie zrobiony komiks, jest trochę dramatu, trochę humoru, sporo akcji i widowiskowych technik ninja, sympatyczni bohaterowie, zarysowujący się konflikt, cliffhanger na koniec i nawet okiej rysunki (choć autor mógły sprawdzić jak się rysuje góry). Jedno ale: zanosi się na to, że to kolejny przykład świata z mocami napędzanymi narrativum, tzn. autor nie poczynił żadnych założeń odnośnie tego kto co może i jak bardzo, tylko każdy będzie teraz wyciągał z tyłka takie sztuki i czary jakie akurat będą pasować do fabuły. Ale to zarzut do 99% gimbofantasy więc luz.
Akcja toczy się w wiosce ninja i nasz bohater jest (jakże by inaczej) nastoletnim uczniem szkoły ninja (do tego bardzo psotnym, co zostało wytłumaczone traumą z dzieciństwa). Głównym powodem traumy może być fakt, że przy narodzinach zaklęto w niego ducha straszliwego lisiego demona o dziewięciu ogonach by uchronić wioskę przyd zniszczeniem (i chyba tylko on o tym nie wie). W pierwszym tomie Naruto przede wszystkim zdaje egzamin końcowy, a następnie wraz z Sasuke i Sakurą (z którymi łączą go dość skomplikowane i napięte stosunki) są szkoleni przez swego nowego nauczyciela (ninja przewyższającego ich rangą).

poniedziałek, 25 lipca 2016

Bleach #1

Kolejna bajka z gatunku "zwykły japoński nastolatek dotyka Nieznanego". No, może nie taki całkiem zwykły, bo widzi duchy, ale najlepsze dopiero się zacznie - bowiem wskutek zrządzenia lasu otrzymuje moc strażniczki śmierci (shinigami) i okazuje się, że ma do tego fachu naturalny talent. Teraz jego rolą będzie polować na hollowy - rodzaj demonicznych istot powstałych ze złych, skrzywionych bądź nieszczęśliwych dusz (cięcie miecza tylko je wyzwala, a nie zabija, więc moralnie jesteśmy ok).
Manga nie za bardzo mi podeszła. Główny bohater coś między nijaki a odpychający, historia bardziej płakliwa niż wesoła, a rysunki słabe (większość obrazków to ludek rysowany bez znajomości anatomii plus zero tła). Ale są też plusy - sporo potaci pobocznych: tatusiek, dwie siostrzyczki, koleżanka, koleżanka koleżanki, kolega, inny kolega, Shinigami, Chad, trochę tego się przewija. Kto wie, może się jakoś ciekawie rozwija. Ale nie mam parcia, by to sprawdzać.

sobota, 23 lipca 2016

Breaker #1

Bohaterem komiksu jest (znów) nastolatek z liceum (ale nie w Japonii tylko w Korei (chyba południowej)), życie ma przesrane, bo znęcają się nad nim w szkole i nie są to żadne śmichy, tylko naprawdę ostry bullying, pokazany bardzo czarno, ponuro i wiarygodnie (próby samobójcze included). Jest też nauczyciel na zastępstwo, który zna sztuki walki, ale nie wydaje się być typem mentora, bardziej interesuje go flirtowanie ze szkolną psycholożką i ocena rozmiaru piersi licealistek (co czyni go podobnym do niejakiego Genialnego Żółwia), poza tym zdaje się być związany ze światem przestępczym, a szkoła jest dla niego tylko chwilowym miejscem ukrycia.
To on jest głównym źródłem humoru, on najczęściej jest rysowany w zdeformowanej postaci, robi różne dziwne rzeczy, mówi to co myśli i kompletnie nie przejmuje się losem bohatera, najchętniej uniknąłby wdawania się w tę całą awanturę, ale pechowo czasem zdarza mu się na niego wpaść, w końcu zgadza się przyjąć go na ucznia, ale trening rozpocznie się chyba dopiero w kolejnym tomie. Nawet ciekawe. Trochę niby "karate kid", ale parę rzeczy sugeruje istnienie elementów nadprzyrodzonych (albo to kwestia naprawdę wyjątkowego mistrzostwa).

czwartek, 21 lipca 2016

Fullmetal Alchemist #1

No nareszcie jakaś dobra historia, jest naprawdę super. Po tych paru krapiastych shonenach (i jednym krapiastym shojo) to miła odmiana i widoczny skok jakości. Czuć to już w poruszanej tematyce, nie są to jakieś banalne "ratunku zostałem ghulem" czy "muszę zrobić najlepszą broń śmierci", ale dostajemy tam politykę, religijnych hochsztaplerów, kryzys wiary, terroryzm, fiskalizm, niepokoje społeczne. Owszem, rozwiązania tych problemów bywają naiwne, ale to i tak dużo lepiej niż coś głupiego od początku do końca. I już od pierwszych stron czuć wysoką jakość w dialogach, sposobie prowadzenia narracji, przedstawiania bohaterów. Wolałbym tylko, gdyby fabuła była osadzona w rzeczywistym świecie niż takim nieokreślonym czyms, gdzie mamy "jakiś" reżim wojskowy, "jakąś" osadę na wschodzie, ale dzieje się to w pustce.
Głównymi bohaterami mangi jest dwóch braci, alchemików: starszy Edward i młodszy Alphonse. W wydarzeniach sprzed początku opowieści (przypomnianych w retrospekcjach) przy pomocy zakazanych przemian alchemicznych próbowali przywrócić do życia swoją matkę. Skończyło się to katastrofą, Ed stracił nogę, a Al całe ciało (Ed poświęcił jeszcze rękę, by przenieść duszę Ala do zbroi i nie stracić go całkiem). Później Ed wstępuje na państwową służbę i zajmuje się poszukiwaniem kamienia filozoficznego, który może pomóc mu odzyskać ciało brata. Pierwszy tom mangi zawiera trzy opowieści - w pierwszej wchodzą w konflikt z religijnym przywódcą, który przy pomocy alchemii i tajemniczego pierścienia dokonuje "cudów" by manipulować mieszkańcami miasteczka, w drugiej docierają do górniczej osady uciskanej przez skorumpowanego urzędnika państwowego, w trzeciej natomiast odbijają z rąk porywaczy (politycznych) pociąg, którym podróżuje generał wojska ze swą rodziną.

wtorek, 19 lipca 2016

Servamp #1

Straszna słabizna. W teorii obiecujące: nastolatek (jakże by inaczej) znajduje kota, kot jest wampirem, ale nie takim zwykłym, tylko servampem, który potrafi związać się ze śmiertelnikiem przysięgą krwi, by potem mu służyć. Wkrótce pojawiają się kolejne wampiry (w tym servampy), potem wampiry polujące na wampiry, potem wielka wojna miedzy wampirami, pewnie dałoby się z tego zrobić fajną historię, ale nie ma jej w tym komiksie.
Najbardziej męczyło mnie, że wszystko jest przegadane i tak koszmarnie prostackie i banalne. Autor (czy może autorka?) wymyślił sobie jakieś charaktery postaci (a zwłaszcza servampów opartych na 7+1 grzechach głównych), ale nie pokazuje ich w działaniu, tylko prezentuje je najtaniej jak się da - przeważnie ględząc w co drugim kadrze (o rety, jaki ja jestem leniwy i jak nic mi się nie chce, albo: o rety jak ja się strasznie nudzę) lub jakimiś naprawdę tanimi zagraniami (jak rozbierający się Lily - cóż, to manga dla dziewczynek, więc jedynym gołym tyłkiem, jaki można tu obejrzeć, jest męski goły tyłek).

poniedziałek, 18 lipca 2016

Gangsta #1

Komiks jest całkiem ok, chociaż nie wkręcił mnie jakoś szczególnie mocno. Ale fajne jest to, że toczy się spokojnie, niby normalnie, ale widać stopniowo, że kryje się za tym coś mocno nienormalnego. Niby jakaś tam para spluw do wynajęcia (plus dziwka), siakieś tam gangsterskie historie, ale potem odsłaniają się pogmatwane relacje z otoczeniem, policją, klientami, konkurencją, jakimiś dziwacznym doktorkiem, no i jakiś na poły mistyczny wątek "nieśmiertelników", którzy przypominają mi "anioły" z Sin City (w ogóle cały komiks przypomina nieco Sin City).
Głównymi bohaterami są jednooki Worick (dorabiający jako żigolo), nieśmiertelnik najwyższej kategorii Nicolas (głuchy i porozumiewający się językiem migowym) oraz prostytutka Alex (odbiera telefony od zleceniodawców). Większość akcji pierwszego tomu służy nie tyle pchaniu fabuły, co ukazywaniu postaci, świata, łączących ich zależności (szczególnie istotny wydaje się dr Theo, który rozprowadza jakiś tajemniczy narkotyk, najwyraźniej potrzebny nieśmiertelnikom). Dopiero na ostanich stronach pojawia się zapowiedź poważniejszego konfliktu.

niedziela, 17 lipca 2016

One Piece #1

Znów zwariowany, głupawy shounen oparty na gagach, a moje pierwsze wrażenie to: rety, jakie to słabe. Niby powinno być ok, bo mamy pirackie klimaty, jakieś wykręcone postaci, diabelskie gum-gumowoce, pędzącą naprzód akcję, ale - głowny bohater jest głupi aż do przesady, dowcipasy są na żenującym poziomie, za dużo tu krzyczenia i wysilania się na zajebistość na każdej stronie, jakby autor nie wiedział kiedy się wyciszyć i popłynąć spokojniej (ok, była jedna fajna scena - jak Shanks ratuje Luffiego przed morskim potworem). Być może niesłusznie oceniam tasiemca po jednym tomie, ale zwyczajnie nie wiem, czy chce mi się badać dalej.
Z kronikarskiego obowiązku: bohaterem bajki jest Luffy, który od małego chciał zostać piratem. Związana z nim ciekawostka: po zjedzeniu gum-gumowocu zyskał zdolność rozciągania ciała jak guma (czego używa m.in. w walce), ale stracił pływalność. Nie przeszkadza mu to jednak podążać za marzeniem i zbierać drużynę. Jego cel - zostać królem piratów (co wymaga zdobycia legendarnego skarbu One Piece). W pierwszym tomie poznaje (chyba chwilowego) sprzymierzeńca - Coby'ego (który chce zostać marine, a jak wiadomo marine są wrogami piratów), a także władającego trzema mieczami (z czego jeden w zębach) Zoro (tego dokoptowuje do załogi) oraz złodziejkę Nami. Walczy też z pułkownikiem Topororękim.

sobota, 16 lipca 2016

Bakuman #1

Bardzo ciekawy temat, bo opowieść jest o dwójce czternastolatków, którzy postanawiają zostać twórcami mang - jeden pisze historyjki, drugi rysuje obrazki i w sumie głównie jest właśnie o tym. Pod koniec tomu przynoszą swoje pierwsze dzieło do redakcji Shonen Jumpa. Na dokładkę wrzucono tu jeszcze wątek romansu (spokojnie, nie między nimi).
Niby fajnie, bo komiks pokazuje trochę pracy przy mangach "od kuchni", trochę opowiadania o scenopisie, rozmowach z wydawcą, rozplanowaniu paneli, a nawet stalówkach czy rastrach, ale jak na mój gust nieco za mało tych ciekawostek, a za dużo nudów dookoła (w tym tego kuriozalnego wątku romantycznego, którego nawet 14 lat nie wytłumaczy: chłopak i dziewczyna postanawiają, że jak skończą 18 lat to się pobiorą, ale do tego czasu nie będą ze sobą rozmawiać ani nawet się widywać, seems legit). Fajniej też by się to czytało, gdyby nie była to zmyślona historyjka, ale faktyczna biografia jakichś twórców (najlepiej takich, których kojarzę - komiks o powstawaniu Thorgala łykałbym bez wahania).

czwartek, 14 lipca 2016

Fairy Tail #1

Kolejna manga, która mi się spodobała i chętnie jeszcze przeczytam przynajmniej tomik lub dwa. Niby to tylko głupawa i płytka komedyja fantasy (w jakimś nieokreślonym świecie i czasie, klimat fantasy nie przeszkadza np. istnieniu pociągów) z tytułową gildią na pierwszym planie, grupami władających różnymi formami magii awanturników, podejmowaniem się questów (i pewnie z rozwojem postaci w późniejszych tomach). Ale przypadła mi do gustu. Chyba celująca w podobny target co Soul Eater, ale wolę tę. SE był chyba aż za mocno przegięty, odrealniony, ta opowiastka jest bardziej swojska i przyziemna, podobnie jak problemy bohaterów, tak wolę (a jednocześnie zdaje się skrywać kilka całkiem ciekawych koncepcji funkcjonowania magii). I ecchi jest tu mniej nachalne (choć nie nieobecne). Kreska jest dziwna, autor lub gwałcić anatomię i perspektywę, ale idzie się przyzwyczaić. Niestety, to tasiemiec, ale na razie w PL wyszły trzy tomy, więc nie ma strachu.
W pierwszym tomie przede wszystkim poznajemy głównych bohaterów: władającego smoczą magią (i cierpiącego na chorobę lokomocyjną) Natsu oraz przywołującą przy pomocy kluczy istoty z innych wymiarów Lucy (no i jeszcze potrafiącego latać kota Happiego, nieodłącznego przyjaciela Natsu). Wykonują pierwsze wspólne zadanie - ruszając na ratunek zaginionemu w akcji innemu członkowi Gildii - Macao, a następnie przygotowują się do kolejnego zlecenia: kradzieży pewnej rzadkiej księgi z rezydencji rozpustnego diuka (oczywiście z Lucy w roli przynęty).

środa, 13 lipca 2016

Durarara!! #1

Niecodzienny tytuł (i te dwa wykrzykniki) niechybnie wskazują na niezwykłą zawartość i tak jest w istocie. Początek zapowiada uczniacką opowiastkę - nastolatek z prowincji przyjeżdża do liceum w Tokio, przyjaciel wprowadza go w miejscowe niuanse - z kim przestawać, a kogo trzymać się z daleka. Przypomina to powieści dla młodzieży Niziurskiego. I podobnie jak u niego, zaraz wykręca się z tego jakaś kosmiczna awantura (tyle że znacznie bardziej przegięta): gangi, spiski, świry, zbiorowe samobójstwa, kazirodztwo, straszne morderstwa, czarny Rusek i jeździec bez głowy.
Historyjka wkręca i jest całkiem ok, mimo że wydaje się mocno niepoukładana (ale to chyba celowy zabieg). Na plus, że ma to tylko cztery tomy (plus jakieś odnogi, które pozwolę sobie jednak traktować jako osobne serie), więc pewnie doczytam do końca.

wtorek, 12 lipca 2016

One-Punch Man #1

Rewelacyjny komediowy komiks, parodia superbohaterskich opowieści. Bohaterem jest Saitama - tytułowy One-Punch Man, który jest w stanie pokonać każdego wroga jednym ciosem.
Na tomik składa się kilka historyjek, gdzie nasz bohater musi zmierzyć się z różnymi niezwykłymi przeciwnikami, jest pokazane nieco jego genezy, a także pojawia się sprzymierzeniec - android Genos, ktory chce zostać jego uczniem.

niedziela, 10 lipca 2016

Mushishi #1

Mushishi opowiada o mushishim - który jest rodzajem szamana specjalizującego się w mushich. Które to są rodzajem małych demonicznych istot żyjących wśród ludzi. Nie wiem nawet, czy to coś opartego na japońskich wierzeniach bądź podaniach ludowych, czy też może własny koncept autorki. W każdym razie nasz tajemniczy bohater wędruje od wioski do wioski (świat i czas są dość nieokreślone), pomagając ludziom.
Badzo przyjemna manga o baśniowo-magicznym klimacie. Historyjki są ciekawe, chociaż niespecjalnie się ze sobą łączą - każda to osobna opowieść, a to o żyjącym samotnie chłopcu, który maluje ożywające obrazy, a to o mężczyźnie na ktorego mushi zsyłają prorocze (i złowrogie) wizje, a to o wędrującym stawie. Wrzucenie jakiejś spajającej to fabuły pewnie bardziej by zachęciło po sięgnięcie po kolejne tomy.

sobota, 9 lipca 2016

Soul Eater #1

Niezbyt podszedł mi ten komiks. Niby jakaś fajna, odjechana historyjka, ale jej humor wydał mi się tak głupawy i wysilony, że nie potrafiłem się z nią polubić. Chyba już jestem na to za stary.
A manga opowiada o nastoletnich uczniach w Zawodówce Śmierci. Niektórzy władają bronią śmierci, inni zaś SĄ bronią śmierci (przeistaczając się np. w kosę). To dość ciekawa i kolorowa zbieranina z rozmaitymi problemami psychicznymi - jest więc Maka ze swą kosą Soul Eaterem, który ma wyraźną słabość do płci pięknej, jest też władający Tsubaką skrytobójca Black Star, uwielbiający zwracać na siebie uwagę i w końcu syn samego Śmierci Death the Kid z przeistaczającymi się w pistolety siostrzyczkami Thompson, który ma popadającą w obłęd obsesję na punkcie symetrii. Ich zadanie to zgromadzić 99 dusz złych ludzi (też ciekawych obiektów - napotykają na swej drodze m.in. Rasputina, Ala Capone czy Kubę Rozpruwacza) oraz jedną duszę wiedźmy, by przekształcić broń śmierci w Prawdziwą Broń Śmierci. To oznacza dużo zabawy, walk, gagów, głupawego humoru i nachalnego ecchi.

piątek, 8 lipca 2016

Tokyo Ghoul #1

Dość sztampowa historyjka o nastolatku, który przeistoczył się w ghoula. Zazwyczaj był to wampir, ale reszta się zgadza: ratunku, jestem potworem, co ja teraz zrobię, jak ja będę żył? Wkrótce poznaje też inne ghoule i choć nie może pogodzić się ze swym głodem (i sposobem na jego zaspokajanie), powoli zaczyna wchodzić w nową społeczność (co oznacza zarówno nowych przyjaciół jak i wrogów).
W pierwszym tomiku nie znalazłem nic szczególnie atrakcyjnego ani każęcego sięgnąć po kolejny. Nie ma tu ani żadnej tajemnicy, ani dramatu, ani nawet humoru. Społeczność ghouli nie intryguje, rozterki głównego bohatera wydają się płytkie, a pozostali bohaterowie - mało pociagający. Nie jestem ciekaw co będzie dalej.

czwartek, 7 lipca 2016

Monster #1

Historia kryminalna o utalentowanym neurochirurgu, który zostaje wplątany (lepiej powiedzieć: wrobiony) w morderstwo. Świetna historia, wciągająca i ładnie opowiedziana. Podziwiam rozmach - gruba na 400 stron cegła, a to dopiero pierwszy tom z bodaj 10. Jestem ciekaw czy autorowi uda się do końca utrzymać napięcie i tempo akcji, czy też fabuła ugrzęźnie w licznych wątkach pobocznych. Na pewno sprawdzę jeszcze parę kolejnych tomów, przekonać się jak się rzecz potoczy.
W pierwszym tomie nasz młody bohater musi wybierać między tym, co podpowiada mu sumienie, a czego żąda od niego dyrekcja szpitala. Gdy wybiera sumienie, jego kariera sypie się w gruzy. Niedługo później dyrektor szpitala zostaje zamordowany, a wszystkie tropy prowadzą do naszego bohatera. Co więcej - on jest też tym, który najwięcej na tej śmierci zyskuje. Wkrótce jego tropem rusza diaboliczny inspektor.

wtorek, 5 lipca 2016

Wyznania łgarza

Skoro już o komiksach, to jeszcze wtręt o książce, bo nie było tak źle - jakąś przeczytałem. Poza tym co jak co, ale z Dickami chciałbym mieć porządek i komplet wpisów, abym nie pogubił się, które już czytałem, a które nie.
Wyznania łgarza to powieść niefantastyczna, nie ma tu kosmitów, androidów, globalnych spisków ani alternatywnych rzeczywistości, ale główny bohater - Jack Isidore - wierzy w większość tych rzeczy, bo ma problemy z głową. Nie tylko on zresztą ma tu problemy. Zbyt nieodpowiedzialny, by mieszkać samemu, wprowadza się do siostry oraz jej męża i córek, do ich pięknego domu na prowincji. Siostra wdaje się w rozmans z młodym człowiekiem, który niedawno się tu wprowadził z żoną (rozmans zwłaszcza przybiera na sile, gdy jej mąż leży po zawale w szpitalu). Niszczy w ten sposób zarówno własne małżeństwo, jak i mężczyzny z którym rozmansuje. Tymaczasem w jej mężu wzbiera złość i poczucie bycia manipulowanym. Kupuje broń zamierzając zabić żonę, do czego jednak nie udaje mu się doprowadzić, popełnia zatem samobójstwo. Szaleństwo, agresja, napięcia pomiędzy pozornie zgodnymi i szczęśliwymi małżonkami okazały się znacznie gorsze niż niewinne obsesje Jacka o kosmitach czy atlantydach (który w finale przeznacza pieniądze z należnego mu spadku na terapię u psychiatry).

poniedziałek, 4 lipca 2016

Lego - Hobbit

Może warto napisać też słowo lub dwa o grze w jaką grałem, grałem, grałem, aż ukończyłem. A potem grałem jeszcze trochę i trochę, i trochę, aż nabiłem 100% i zdobyłem komplet trofików. Zawsze lubiliśmy się z serią Lego, więc i w te pograłem z przyjemnością. Choć nie mogę powiedzieć, aby było to zbyt dobre Lego. Za bardzo przypominało Władcę Pierścieni - wiele tych samych pomysłów, rozwiązań, podobne zadania (z czego sporo nudnych). Ale i tak dość przyjemnie się pykało. Z minusów - rozleniwiła mnie ta gra i po niej nie mam ochoty na nic cięższego, czy trudniejszego.

Formuła jest identyczna jak we Władcy - chodzimy po mapie Śródziemia i robimy poszczególne misje fabularne, które odsłaniają stopniowo rozsiane poboczne zadania, klocki, przedmioty czy postacie. Fabuła oparta jest na dwóch pierwszych częściach Hobbita (a na trzeciej nie, bo tak; zdaje się miało być jakieś DLC, ale ostatecznie nie wyszło). Najwięcej zamieszania początkowo miałem z krasnoludami - każdy z drużyny Thorina dostał jakąś specyficzną zdolność (a to bujanie się na kiścieniu, a to kopanie w ziemi, a to przesuwanie młotem skalnych bloków), ale trochę potrwało nim zacząłem odróżniać Bombura od Bofura a Dwalina od Balina. Najnudniejszą nowością było układanie budowli z kloców - to, że w trakcie trzeba było wskazywać odpowiedni klocek, wcale nie sprawiało że stawało się to ciekawsze. Natomioast najtrudniejsze zadanie - bieg na przełaj przez Rivendell. Podchodziłem kilka razy, bo ciągle gdzieś się zaplątałem lub spadałem z dachu (ach, to sterowanie).

niedziela, 3 lipca 2016

Death Note #1

Klasyk, tom pierwszy z dwunastu. Licealista znajduje Notes Śmierci (upuszony przez jednego z Shinigamich - bogów śmierci) wraz z kompletem instrukcji - jeśli wpisać tam czyjeś imię i nazwisko, ofiara umrze (w opisanych okolicznościach, o ile jakieś wpiszemy). Postanawia użyć go aby pozabijać trochę przestępców, co nie do końca podoba się policji. W ślad z nieuchwytnym Kirą (jak ochrzciły go media) rusza równie tajemniczy L, detektyw którego twarzy i nazwiska nikt nie zna. Jak potoczy się ich konfrontacja?
Historia intryguje i zapowiada się całkiem ciekawie, choć w pierwszym tomie czuć pośpiech autora - szybko rozstawia pionki na planszy, kreśli reguły, przedstawia bohaterów i rekwizyty. W historii jest oczywiście sporo naiwności, ale takiej pozytywnej, nieco może w stylu Columbo - pojedynek dwóch intelektów z bezradną policją w tle. Ale chyba nie wkręciło mnie to na tyle, by rzucać się na kolejne tomy.

sobota, 2 lipca 2016

Pluto #1

To kolejna zamknięta historia - pierwszy z ośmiu tomów. Przyjemne, klasyczne sci-fi w klimatach Asimova. Całość oparta ponoć na jakichś starych komiksach "ojca mangi" Osamu  Tezuki o robocie Atomie (znanym też jako Astro Boy). Być może, tamtych nie znam, ale pod koniec pierwszego tomu pojawia się chłopiec-robot przedstawiający jako Atom.
Rzecz dzieje się w świecie, gdzie roboty żyją wśród ludzi na równych prawach. Historia opowiada o dwóch śledztwach prowadzonych przez detektywa robota - jedno dotyczy zabójstwa robota, drugie zabójstwa człowieka. Łączy je zostawiony przez sprawcę symbol rogów. Zaczyna się całkiem ciekawie, bardzo fajnie przedstawiany jest świat i relacje między postaciami, chętnie sprawdzę jeszcze kolejny tom (lub dwa), zobaczyć jak to się rozkręci.

piątek, 1 lipca 2016

Blame! #1

Wyglądało to tak, że zaopatrzyłem się w pokaźny zapas pierwszych tomików różnych mangowych serii, jakie teraz ukazują się w Polsce i postanowiłem sprawdzić co tam słychać w tym niezwykłym, świecie "chińskich bajek", a ewentualnie może skusić się na stałe kupowanie jednej czy dwóch, o ile jakieś okażą się dość ciekawe. Stąd ten Berserk z poprzedniego wpisu, stąd też Blame z tego. O ile jednak Berserk to potężna seria (na świecie ukazało się niemal 40 tomów i nie jest to jeszcze koniec, z tego w Polsce wyszło 8, tempo wydawnicze to kilka tomów rocznie, zatem ta zabawa może potrwać), to Blame to "zaledwie" 10 tomów zamkniętej serii (w Polsce wydano pierwszy, drugi ma pojawić się wkrótce).
Wydaje się, że to całkiem niezły komiks, przyjemny, z powoli budowany klimatem, nieustanną aurą tajemniczości, ale nie mogę powiedzieć aby mnie zachwycił. Przede wszystkim jest dość nudny - akcja rozkręca się bardzo powoli (nie jestem nawet pewien, czy już się rozkręciła), przez większość tomu bohater włóczy się samotnie po jakimś megamieście transhumanistycznej przyszłości, autor ma męczącą manierę nie wyjaśniania czegokolwiek, więc na razie jesteśmy skazani na domysły. Zdaje się, że nasz bohater poszukuje osoby posiadającej gen "dostępu sieciowego", na swe drodze spotyka wrogów i sojuszników (choć czasem cieżko odróżnić jednych od drugich) niekiedy posługuje się swą potężną bronią - emiterem grawitonów. Ciekawe, ale raczej nie na tyle, by sięgać po kolejne tomy.