poniedziałek, 10 listopada 2014

Diablo 3 - śmierć bohaterów

Wróciliśmy do trybu hardcore, uruchamiając grę na wyższym niż poprzednio poziomie trudności. No i - co tu dużo mówić - zginęliśmy. Nieodwołalnie i nieodwracalnie. Poziom 44 jak krew w piach. 12 i pół godziny. No trudno, życie.
A początkowo nic na to nie wskazywało - szliśmy raźno, lejąc tak maluczkich, jak i elitarne grupy. Aż dotarliśmy do bossa - Urzaela. Pierwsza faza szła bardzo sprawnie - zaliczyliśmy ją szybko i bez zagrożeń. Potem odpalił miotacza - i w moment było po nas. Z zaskoczenia. Podejrzewam, że było coś mocno nie tak z tymi postaciami - przenieśliśmy je przecież z X360, w tamtej wersji gra nieco inaczej obdarzała afiksami - odporności na żywioły były rzadkością (i były mniejsze), a teraz zdarza się to całkiem często. Tu widać graliśmy zbyt krótko i nie zdążyliśmy wymienić sprzętu na porządny. Albo po prostu jesteśmy słabi.
Wróciliśmy do normalnego trybu - ja do szamana (też przenoszony, ale tu nie boję się śmierci), a Andrzej stworzył sobie mnicha (jak widać na zdjęciu powyżej - jest to całkiem typowy mnich). Przy okazji przetestowaliśmy jak działa tryb wyrównywania szans, gdy grają ze sobą postacie różniące się levelem - gra podciąga nieco możliwości słabszego. Nie zniweluje to dużej różnicy poziomów, ale przynajmniej sprawia, że grający słabszą postacią nie nudzi się zbytnio (ani nie ginie co chwilę). No i dużo szybciej leveluje - Andrzej w trakcie jednego posiedzenie zdołał złapać 44 poziom.

1 komentarz: