wtorek, 7 czerwca 2011

DnD4 #2 - ciąg dalszy

Aby nie tracić czasu na głupoty, niezobowiązujący wstęp z kanałowymi goblinami pociągnęliśmy w dłuższe zadanie. Motywacja graczy nie pozostała do końca określona - pewnie byli mieszkańcami jednej z tych osad zbudowanych na ruinach dawnych cywilizacji i z pogrzebanych podziemi zaczęły wypełzać jakiś dające się we znaki mieszkańcom paskudztwa. Lub zagnała ich tam żądza przygody (oraz magicznych skarbów). Tak czy inaczej - dalej w kanały, na pohybel kolejnym goblinom i żukom!

Na sesji udało się połazić nieco po labiryncie korytarzy, pozwiedzać opuszczone, zrujnowane komnaty i stoczyć dwie walki - jedną z grupą szczurów (8 minionów i 2 "złowieszcze") napotkaną w trakcie błąkania się, gdzieś w korytarzach i drugą, z parą goblinów (wojownicy) wspieranych przez dwa tresowane dire raty (dire rat wg polskiego tłumaczenia to złowieszczy szczur, choć terminologia klasyfikacyjna kazałaby go raczej nazwać "strasznym", z kolei dire wolf z Gry o Tron został przetłumaczony ślicznie na wilkora, więc może zatem... szczuror?). Szczury próbowały zarażać chorobą (udało się zarazić krasnoluda, ale zdradzę zawczasu, że odparł chorobę przy pierwszym dłuższym odpoczynku), zaś w komnacie z goblinami znajdowała się skrzynia, do której próbowały się one (nieudanie) dobrać. Bohaterowie mieli więcej szczęścia (lub zapału) i znaleźli ukrytą w niej magiczną kulę (orb of inevitable continuance +1) - prezent w sam raz dla czarodzieja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz