środa, 22 czerwca 2011

DnD4 #4 - kanały tam i z powrotem

Zaczęło się od dokończenia walki sprzed tygodnia. W komnacie gracze zastali szóstkę goblinów (z czego czwórka to miniony) wspieranych (ponownie) przez dwa ogniste żuki. Tym razem żuki miały nieco więcej szczęścia (w takim względzie, że udało im się wyprowadzić jakieś ataki, a nawet kogoś zranić), ale i tak cała banda poległa jak na gobliny przystało (że też im się to nie nudzi). Łupem graczy padł warty 100 sztuk złota klejnot oraz 200 sztuk srebra. Po walce postanowili zaordynować sobie dłuższy wypoczynek i z racji tego, że do powierzchni nie było zbyt daleko, spędzić go we własnych łóżkach, w wiosce.

Niestety, w drodze na powierzchnię podły, podły, podły mistrz podziemi wylosował "potwory wędrowne" i (dwa) paskudne roje szczurów opadły graczy tuż przy wyjściu. Rój ma specyficzną (i dość morderczą) mechanikę, której biedny krasnolud omal nie przypłacił życiem (i tak miał dużo szczęścia, zwłaszcza zważywszy na niewielką determinację współgraczy, by go ratować). Do tego w trakcie walki objawił się jeszcze trzeci rój, próbując kąsać nieroztropnie oddalonych od reszty grupy "dystansowców" w osobie rangera i wizarda. Nie zdziałał wiele, ale na pewien czas odciągnął ich uwagę.

W końcu gracze wyszli na zewnątrz (krasnoluda wyniesiono). Ufff...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz