poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Bloodborne

Od jakiegoś miesiąca pogrywam sobie w Bloodborne, ale nic nie piszę, więc może warto nadrobić zaległości. Regularnie zrzucałem screeny z co ciekawszych miejscówek, a także nagrywałem filmiki z walk z bossami, więc pora wrzucić to wszystko ku uciesze odwiedzających (i ku pamięci, gdybym chciał to kiedyś czytać). Nie będę wrzucał wpisów ze wstecznymi datami, udając że raportowałem na bieżąco, ale nie zamierzam też wsadzać wszystkiego w jeden mega-post. Myślę, że kilka filmików każdego dnia to dobre rozwiązanie. Zatem zaczynajmy.
Ten na górze to ja. Jestem hunterem, bo gra nie pozwala być nikim innym. O co chodzi w fabule nie wiem, mimo iż grę już prawie skończyłem. A może właśnie dlatego. Występują tam jakieś łowy, jakieś zarazy czy splugawienia, jakieś problemy z krwią i księżycem, są też Przedwieczni, krainy snów i trochę lovecraftowskich domieszek, ale właściwie nie wiadomo o co chodzi. Fabuła występuje w szczątkowych ilościach i służy raczej nakreśleniu klimatu, niż opowiedzeniu historii.
To jest sen łowcy. Nasz hub. Tutaj się rozwijamy, ulepszamy broń, robimy zakupy i wyprawiamy na łowy.
To jest Yharnam. Świat, w którym przyjdzie nam działać. Na razie wygląda tak jak widać, ale z upływem fabuły, zacznie się zmieniać - zajdzie słońce, wzejdzie księżyc, atmosfera będzie się zmieniać.
Gra gameplayowo mocno przypomina Dark Souls - sporo elementów jest wprost przeniesionych z poprzedniej gry twórców. Najwięcej zmian widać w mechanice walki, która stała się bardziej dynamiczna, zachęcająca do agresywniejszych taktyk. Wyrzucono tarcze, zamiast nich dysponujemy bronią palną. Nie pozwala nam ona jednak na ściąganie wrogów z dużej odległości - działa jedynie na bliskim dystansie, więc jej użycie sprowadza się głównie do ogłuszania wrogów, którzy stają się wtedy podatni na nasze ataki (standardowy zestaw: broń palna w lewej dłoni, broń biała w prawej).
Pierwszy boss, z jakim przyszło mi się zmierzyć to "bestia kleryka". Religijność odgrywa w tej grze ważną rolę. Tej walki akurat nie nagrałem, więc musi wystarczyć ilustracja:
Kolejnym bossem, który stanął na mej drodze był ojciec Gascoigne. Wytrzymały i zajadły skurczybyk z szeroką gamą niebezpiecznych ataków i diabelnie niebezpieczną ostatnią formą. To był chyba najtrudniejszy przeciwnik w całej grze.
To otworzyło mi drogę do rewiru katedralnego, gdzie spotkałem trochę cięższych, trochę lżejszych przeciwników, a także kolejnego bossa: Amelię (zdaje się jakąś kapłankę):
Pierwsze podejście nie było zbyt fortunne, ale naprawię ten błąd w przyszłości. Obiecuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz