wtorek, 7 października 2014

Mercenary Kings

Pograłem trochę w:
Gram oczywiście laską. Skoro można. I niech nikogo nie zmylą, te urocze królisie - to wredne i zajadłe bestie, które kradną punkty życia. Kill it with lead.
Tak było na misji, poniżej widać obóz. Koleś przy sławojce próbuje mi zaimponować rozmiarem swojego koguta. Typowe.
W obozie, poza braniem nowych zadań, można połazić bez celu lub pobawić się w rozwijanie broni (za materiały, których jeszcze nie mam). Albo poleżeć trochę, podziwiając okolicę przez oczko szczerbinki.
W końcu czas udać się na misję. Bezpieczeństwo przede wszystkim - nie zapominajmy o zapięciu pasów. Albo paska. Głupio by wyglądało, gdyby szorty mi spadły w trakcie lotu.
Bywa, że kończę ją w ostatnich sekundach z minimalnym paskiem życia. Taki jestem słaby.
Ale ważne jest to, że kończę. Sukces! Czas po nagrody. I obejrzeć trofea w bazie. To początek, więc jedyne czym mogę się pochwalić, to 9 zabitych lisów.
Chyba nie zdołałem się jeszcze wciągnąć w nią na poważnie (ale trzeba przyznać, że wygląda bardzo atrakcyjnie). Jeśli rozwój broni i umiejętności okaże się interesujący, może się szykować całkiem przyjemne granie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz