czwartek, 2 stycznia 2020

Postanowienie noworoczne 2020 - planszówki dla 4 graczy

W poprzednim wpisie wymieniłem (pechowo) 13 gier w które możemy grać w piątkę. Pewnie nie we wszystkie będziemy, ale niech to istnieje jako możliwość. Pora na gry do czterech osób. Może będę starał się je wyciągać na stół, gdy nie będzie kompletu, może uda się czasem coś rozegrać nim się wszyscy zbiorą, a kto wie, może będzie zgoda na rozegranie w konfiguracji z parą. W grach kooperacyjnych nie było z tym problemu, ale nie mamy zbyt wielu doświadczeń z takim graniem w gry kompetytywne.

Zacznę od najpoważniejszych i najsmakowitszych tytułów. Pulsar 2849 bardzo szybko przypadł mi do gustu. Choć wizualnie nie zachwyca i na pierwszy rzut oka może wydawać się ciężki i przekombinowany, zachwyciło mnie jak płynnie i sprawnie chodzi ta gra. Daje wiele możliwości, ale wszystkie są sensowne i ciekawe, samo granie daje mnóstwo radości. Na pewno będę chciał by wracała na stół.
Zamki Burgundii. To już lżejszy kaliber, ale również zaskakująco przyjemna gra, która szybko przypadła mi do gustu. Chętnie do niej wrócę.
Underwater Cities to gra twórcy Pulsara i na pierwszy rzut oka zdawała się idealnie trafiać w mój gust. Temat bardzo ciekawy, mechanicznie przywodzi na myśl moją ukochana Agricolę czy Kawernę. Jednak po pierwszych rozgrywkach mam wątpliwości, gra wydaje się bardzo ciasna, łatwo się zablokować, zatkać brakiem surowców. Może po prostu jest dla mnie zbyt ciężka? Ale chętnie dam jej jeszcze szansę.
Znalezione obrazy dla zapytania: podwodne miasta"
Uczta dla Odyna. Prawdziwie soczysty kąsek. Pierwsze podejście do niej nie skończyło się najlepiej (właściwie w ogóle się nie skończyło), potem trochę przeleżała w szafie (ciężko było mi się z nią rozstawać bez kolejnej szansy), wreszcie spróbowałem jej solo, poznałem nieco lepiej zasady, później rozegraliśmy jedną grę i... na razie tyle. Moja aktualna opinia - rewelacja. Rzeczy co do których miałem wątpliwości (przekombinowanie z układaniem zasobów na planszy) okazały się całkiem proste i sprawnie działające, gra natomiast daje ogrom możliwości, mnóstwo dróg rozwoju, ciężko właściwie o sytuację gdy "nie ma co robić". Może kluczem jest nie traktować jej zbyt łamigłówkowo, próbując od razu wykombinować wygrywającą strategię, a raczej podejść jak do sandboksa - robić to, na co aktualnie ma się ochotę. Po paru niepewnych turach ("ale co właściwie mam robić?") gra zaczyna się nagle toczyć i kręcić.
51. Stan. Polubiłem tę serię od pierwszej części, a ta jest najlepsza ze wszystkich. Podboje, umowy i wystawianie lokacji, produkcja surowców i przetwarzanie ich w punkty, żonglowanie kartami i robotnikami - jeszcze nie zdążyło mi się to znudzić i póki to nie nastąpi, zamierzam do niej wracać.
Już tak bez specjalnego przekonania wymienię jeszcze Cywilizację: Poprzez Wieki. Świetna, ale długa gra. Co znacząco zmniejsza szansą by wylądowała na stole. Ale może jeszcze raz czy dwa znajdzie się okazja, by do niej zasiąść.
No i Projekt Gaja - tu sytuacja podobna jak z Wojną narodów. Gra jeszcze nie była ograna (szczerze mówiąc, nawet nie wycisnąłem żetonów), ale będzie trzeba w końcu wyciągnąć ją na światło dzienne i przedstawić światu. To następczyni Terra Mystiki. No ale Terra byłą na pięciu, a ta jest jedynie na czterech. Co stawia ją w trudnej sytuacji. Ale być może kiedyś się uda.
Jeszcze mam w pamięci kilka tytułów, które mogłyby tu trafić, ale to mniejsze gry, wiec może zachowam je na osobny wpis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz