sobota, 1 marca 2014

Dishonored - szczęśliwe zakończenie

No i zakończyłem ostatni etap gry - dotarłem na wyspę, przedostałem się (cichcem) przez strzeżony dziedziniec do latarni, gdzie odnalazłem Havelocka i po krótkiej wymianie zdań uwolniłem Emily. A potem wszyscy żyli długo i szczęśliwie (no, nie licząc Havelocka i jego popleczników). Gra ukończona.
Bardzo przyjemna gra w ciekawym klimacie. Może trochę za bardzo z nią marudziłem, głównie chyba dlatego, że wybrałem "cichą" drogę - skradanie się, chowanie, obserwowanie, do tego lizanie ścian i starania, by było jak najmniej ofiar. Coś przypuszczam, że gdybym pograł "na ostro", dałoby się ją skończyć w jeden weekend. A że zmienia to zakończenia (a i całą rozgrywkę - granie na ostro oznacza więcej straży i zarażonych w kolejnych etapach), może warto będzie kiedyś poświęcić na to parę godzinek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz