poniedziałek, 15 października 2012

Resident Evil 6

Ostatnio zaniedbałem aktualizacje, nie zapisując zbyt skrupulatnie każdej rozgrywanej sesji, widać zapał nieco mnie opuścił, a może to brak czasu (choć to, jak wiadomo, przeważnie jest tylko wymówką). Może powinienem przerzucić się na Twittera? Jedno zdanie "dziś grałem w grę" klepnięte od czasu do czasu załatwiłoby sprawę. Skoro i tak nie chcę bawić się w raporty, recenzje, streszczenia, czy galerię fotek.

Gramy sobie wciąż w szóstą część Residenta. Zrobiliśmy już cztery z pięciu rozdziałów kampanii Leona. Pierwszy rozdział rozpoczyna się, gdy Leon zabija opanowanego przez wirusa prezydenta (choróbskiem chyba nie jest tym razem ów znany z czwórki i piątki pasożyt, bo zarażeni wyglądają jak zombie - taki powrót do konwencji wcześniejszych części, ukłon w stronę fanów, cóż, ja nim nie jestem, ale biorę co dają). Potem jest bieganie po uniwersyteckim kampusie, gdzie zarażeni latają niczym studenci za profesorem w ostatnim dniu sesji. Jest też etap w metrze, gdzie wciąż kursujący pociąg (automat) czyni spustoszenie wśród nieumarłych, a w końcu obrona w budynku, wraz z grupką ocalałych i ucieczka autobusem.

Niestety, ocalali nie dotrwali do następnego rozdziału i po cmentarzu chodzimy znów sami. Jednak w katedrze znajdujemy kolejnych uratowanych i toczymy tam walkę z paskudą o stu cyckach. Potem jest wycieczka przez laboratorium i spotkanie z Adą Wang (która załatwia tu swe tajemnicze interesy) oraz z Deborah (siostrą partnerującej Leonowi Heleny), no a potem walką z nią, gdy mutacja przemieni ją w szkaradne monstrum.

Rozdział trzeci to bieganie po katakumbach (jest tu trochę pułapek i kręcenia korbami), potem sekcja podwodna i walka z wielką rybą. Niewiele więcej z niego pamiętam.

Po nim akcja przenosi się do Chin. A właściwie to do samolotu, którym tam się udajemy, bowiem pierwsza akcja ma miejsce jeszcze na jego pokładzie. Potem jest twarde lądowanie, spotkanie z Jakiem i Sherry (bohaterami trzeciego z grywalnych scenariuszy) i walka z nieprzyjemnym cybernetycznym zombalem sporych rozmiarów. Następny jest bardzo przyjemny etap na rynku, gdzie dokucza nam kilku znanych z czwórki regeneratorów (nie do zabicia), zaś my poszukujemy kluczy do blokujących drogę drzwi. Spotykamy też Chrisa i Piersa (to grywalni bohaterowie następnego scenariusza), takie przeplatanie się scenariuszy jest miłe, może będzie jeszcze bardziej interesujące, gdy dowiemy się, czym obie pary zajmowały się, gdy ganialiśmy po katakumbach. Rozdział kończy się walką z Simmonsem w pociągu, który [Simmon, nie pociąg] zdaje się być głównym złym (przynajmniej tego rozdziału).

Rozdział piąty zaczyna się dość fatalnie, bo na miasto spadają rakiety, które uwalniają gaz przemieniający ludzi w zombie. Nie będzie lekko.

2 komentarze:

  1. Tutaj też nie musisz wypisywać opowiadań, a jedynie podawać krótkie fakty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie fakty wystarczą? Czy to już kwalifikuje się jako opowiadanie?

      Usuń