poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Fullmetal Alchemist #5

Spokojny tomik, gdyż jego akcja dzieje się w oddaleniu od najgorętszych wydarzeń Połowa tomu dzieje się w Rush Valley - mekkce protetyków - miasteczku które odwiedzają w drodze do Dublith na prośbę Winry. Tam poznają złodziejkę Paninyę (kradnie Edwardowi służbowy zegarek, co kończy się pościgami na dachach i zniszczeniem lub przynajmniej sponiewieraniem znaczniej części miasta), a przez nią - mieszkającego za miastem gburowatego mistrza protetyki oraz jego rodzinę. Tam są świadkami przyjścia na świat jego wnuczka (rzecz jasna w dramatycznych okolicznościach), a także przekonujemy się o ograniczeniach alchemii.
Winry zostaje na jakiś czas w Rush Velley, zaś bracia ruszają do Dublith, by spotkać się ze swym mistrzem. Tam przekonujemy się, że mistrz to tak naprawdę mistrzyni - Izumi Curtis - energiczna i gotowa w dowolnej chwili spuścić im łomot, mimo iż trawiona przez osłabiającą ją chorobę. Gdy pytają o kamień filozoficzny, podrzuca im trop wiodący do... ich ojca, który najwyraźniej wciąż żyje gdzieś w Centrali (ale chyba nie mają ochoty się z nim spotkać). Dowiadujemy się jeszcze jednej ciekawej rzeczy - umiejętność Eda, pozwalająca na alchemiczne transmutacje bez rysowania kręgu nie jest czymś naturalnym dla każdego alchemika, ale wynika z tego, że widział "coś" - co, pewnie dowiemy się później. Koniec tomiku wypełnia wątek z przeszłości braci, gdy jeszcze obaj posiadali w pełni naturalne ciała - dzieciństwo bez ojca, zainteresowanie alchemią, śmierć matki, poznanie Izumi i prośba o szkolenia oraz test, jakim ich poddała - przeżycie miesiąca na wyspie bezludnej. W kolejnym tomie przekonamy się, czy im się to uda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz