wtorek, 2 lipca 2013

DnD 4 #56 - requiem dla sypialni

Najpierw zdezorientowani gracze błąkają się trochę po zamku - przeczuwając, że coś przeoczyli, postanawiają wrócić do czerwonego pokoiku. Droga tajnym przejściem jest zamknięta, co więcej - okazuje się że szyb prowadzący z kuźni (którym przybyli tu uprzednio) również. Otwarte jest natomiast przejście głównymi schodami - a raczej zagruzowane i zniszczone na tyle, że tym razem da się przejść. Tak wracają na pierwsze piętro. W sali tronowej widzą kolejne zmiany - sczerniałe ściany, skorodowane płaskorzeźby, plugawość na podłodze, tron nieco się zmienił, spotężniał i uwznioślił, i otacza go mnóstwo świec. A za nim znajdują się inne drzwi niż poprzednio - te mają pięć zamków, a rozmiar dziurki wskazuje na konieczność użycia klucza rozmiaru pięści. Na szczęście złodziejaszek powinien dać sobie z nimi radę.

Daje z czterema, przy piątym ma pecha, mechanizm blokuje mu dłoń, a za jego plecami materializuje się trójka diabłów - Rage Devils. Biedny niziołek usiłuje wydostać dłoń z pułapki, zaś gracze stają by go bronić. Diabły są duże i mają wielkie młoty (oraz spory zasięg), potrafią atakować pojedynczy cel, aby go osłabić lub wszystkich dookoła, czym potrafią odepchnąć. Elf pomaga niziołkowi, krasnolud rzuca się do walki, mag atakuje każdego, kogo da radę (w tym i krasnoluda). Dzięki połączonym siłom i paru nader udanym atakom, wrogowie szybko zostają pokonani, niespecjalnie zagroziwszy komukolwiek. Po czym rozwiewają się jak dym, nie zostawiając żadnych skarbów (ale zostawiając po 540 PD na głowę).

Po walce niziołek ponownie próbuje z zamkiem i tym razem mu się udaje - drzwi stają otworem. Prowadzą one nie do pokoju z wagami, lecz od razu do spiralnych schodów, które wiodą w dół - do stajni. Tego miejsca jeszcze nie widzieli. Nie ma tu koni (ani innych wierzchowców), ale miejsce wygląda na żywe i używane (z pewnością żywo wygląda gruba warstwa gnoju na podłodze). Najpierw sprawdzają wrota na zewnątrz - okazują się prowadzić w przestrzeń. Gracze wykorzystują to by obejrzeć sobie zamek dokładniej - opuszczają niziołka na linie, który dostrzega zwisającą w dół wieżę i zapoznaje się z ogólnym planem budynku. Potem wybierają drzwi prowadzące w głąb i ku swemu zaskoczeniu wracają na pierwsze piętro. Co oznacza, że geometria płata im figle.

Zabierają się do dokładnego przeszukiwania pomieszczeń. Kuźnia wygląda na niezmienioną, sala tronowa podobnie, coś się natomiast stało z sypialnią. Wydaje się większa, bardziej imponująca, lepiej urządzona. Niziołek z eladrinem czują takie znużenie, że od razu kładą się do jednego z łóżek i zasypiają. Nie mogąc ich dobudzić, elf z krasnoludem wynoszą ich na zewnątrz. Tam dochodzą do siebie, ale odnosząc psychiczne obrażenia. Elf zagląda jeszcze do sypialni - okazuje się, że jedno z łóżek wygląda teraz na oklapłe, podniszczone i zakurzone. Przeczuwając nieczyste siły, zabiera się z krasnoludem do porządków - prują poduszki, drą prześcieradła, rąbią łóżka, tłuką sprzęty, przewracają pokój do góry nogami. W tym zapale wpadają w niezwykłe zaangażowanie i metodycznie przekształcają całe pomieszczenie na stos szczap, stos szmat i sporo fruwającego pierza. Po chwili potrzebnej na złapanie oddechu wszystko to przekształca się w czarny popiół i rozpływa. Pokój umiera i czernieje.

Widząc to, obierają sobie kolejny cel - sala tronowa. Idąc dostrzegają też czarną szczelinę prowadzącą z sypialni gdzieś na górę, do piwnic. Ale to już rozegramy na kolejnej sesji. Czyli pewnie za miesiąc. I jeszcze pedeki - wraz z zaległymi za wagę w sumie jest to 700 na głowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz