wtorek, 3 grudnia 2013

DnD 4 #65 - koniec świata

Sesja właściwie bez walk. Najpierw rozmowa z Czerwoną Czaszką, potem mag wszczyna awanturę, ale zyskuje tylko tyle, że Czaszka jakąś mocą ściska mu serce i zaczyna zadawać obrażenia, a sam nic sobie nie robi z ataków drużyny. W końcu ktoś wpada na pomysł zaatakować go świetlnym mieczem z Końca. To okazuje się też końcem czerwonego władcy. Otoczenie się zmienia, a za oknami gracze dostrzegają szalejące morze i szalejący ogień. Księga wskazuje, że woda to początek, a ogień to koniec. Decydują się tam pójść i... trafiają do spopielonej krainy Entropii. Tam znów rozmawiają z dziewczyną z kuchni. Dowiadują się od niej, że uśmiercając boga unicestwili cały jego świat, a także że u Początku jest Matka, a u Końca była Starucha, póki nie znikła (no i jeszcze ona - Dziewica). I jeszcze, że kolejne trzy moce to władający materią Zegarmistrz, niosący światłość Lucyfer oraz Morfeusz z krainy snu. Ok. To do kogo najpierw? Lucyfera - może coś rozjaśni. Idą labiryntem wybierając drogę na podstawie jasności i w końcu docierają do martwego parku, gdzie na ławeczce zasiada androgyniczny, ślepy elegant.

Nie pamiętam, czy były pedeki i ile.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz