Gram sobie dalej, zajmując się (między innymi) wysadzaniem ładunków w porcie. Mapka pokazuje, że wyzwoliłem jedną dzielnicę. O ile się nie mylę.
Zabawna sprawa - w jedynce ulice były pełne (drewnianego bo drewnianego, ale jednak) tłumu, który utrudniał poruszanie się, zwłaszcza przy próbach ucieczki. Stąd rozsądnie i wygodnie było śmigać po dachach. Potem seria zaczęła utrudniać ruch górą (jacyś tam strażnicy, strzelcy, a w późniejszych częściach również szersze ulice, przez które już nie dało się przeskoczyć jednym susem). Z drugiej jednak strony - coraz mniej jest ku temu potrzeby, bo tłumy gdzieś zniknęły. W Bostonie ulice są szeroki, a ludzi niewiele - bardziej opłaca się latać po ulicach, bo jest to szybsze i łatwiejsze niż wspinaczka. Trochę szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz