piątek, 2 listopada 2012

Resident Evil 6

Dwa ostatnie rozdziały kampanii Chrissa. Najpierw bieganina i strzelaniny na tankowcu, ucieczki przed regeneratorami, lot odrzutowcem i ostrzał giganta na pokładzie. Następnie akcja przenosi się do podwodnego laboratorium - tu ratujemy Jake'a i Sherry, a potem walczymy z wielką, półprzeźroczystą maszkarą (o kilku fazach, rzecz jasna). Piers (kompan Chrissa) obrywa, przekształca się pod wpływem wirusa, a potem poświęca pozwalając uciec swemu kapitanowi. Wzruszające.

Walka w końcówce z jednej strony jest fajna i ciekawa, a przeciwnik wymagający, z drugiej jednak - zabawę psują włączające się co chwila sekwencje lub centrująca na "punktach zainteresowania" kamera, która na pewno nie ułatwia sterowania. W RE5 też zdarzało się, że reżyser odbierał kontrolę nad postacią lub kamerą, ale zdarzało się to dużo rzadziej niż tutaj, gdzie właściwie co chwilę odtwarzane scenki przerywają grę. Ale akcje odchodzące w tej części widowiskowością przerastają to, czego dokonywała poprzednia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz