niedziela, 31 marca 2013

Rayman: Origins

Pogrywam tak sobie w Raymana w wolnych chwilach (owszem, bez osobnych wpisów, no trudno). I zdaje się, że dotarłem do "momentu". Tzn. najpierw myślałem, że do końca - zaliczałem tak świat za światem na mapce. Pięć uwolnionych wróżek, pięć mocy, pięć światów, w każdym po kilka poziomów, oczywiście żaden nie dociśnięty do maksa - pod tym względem gra jest wysoce wymagająca. I już-już, myślałem że to koniec, a tu okazało się, że dopiero połowa - bo nagle odblokowała się osobna ścieżka w każdym świecie, którą też należy ukończyć. Plus jest taki, że nie trzeba tego robić po kolei. Minus - jest jeszcze trudniej. No cóż, trzeba będzie zakasać rękawy i zabrać się do grania. Ale koniecznie z przerwami, bo zszargam sobie nerwy. Ale jest fajnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz