wtorek, 15 października 2013

DnD 4 #59 - zagadki w ciemności

Najpierw dokończyć rzeczy zaległe - eladrin rzuca się do pozostałości po niedawnych przeciwnikach, by wyssać nieco skarbów. Wymaga to serii testów - każdy kolejny jest coraz trudniejszy, a że każdy wymaga poświęcenia własnych zasobów, w pewnym momencie mądrze będzie przerwać. Mariusz ma rzuty dość słabe i nie przerywa dość wcześnie, ale i tak udaje się wyssać w sumie 8100 zł (i potem jeszcze szybciutko stracić dodatkowe 500 na ostatni rzut, bo a nuż się uda) - ciekawe czy w ogóle to odnotowuje. Voucherów nie było.

Potem zauważają dziurę, jaka znów się pojawiła w tronie i wiedzie kolejny poziom w dół. Wchodzą tam już pewniej, niż ostatnio. Jest tam tron, na nim świeca i powoli ukazująca się ich oczom sala - pełna bogactwa i przepychu, a także wędrujących zjaw. Potem wszystko zaczyna gasnąć, rozpadać się i sypać, aż przykurcza do małej, wąskiej komnatki (a świeczka gaśnie do malutkiego ogarka), a na tronie pojawia się napis z pytaniem o zagadki. Po wymianie uprzejmości, gracze dostają jedną do rozwiązania - jest mowa o jakiejś kobiecie, która nie wiadomo gdzie idzie, po co i co niesie. Jak ją rozwiązać? Zadając pytania pomocnicze. Dojście do tego zajmuje graczom chwilę.

Potem kolejne napisy proszą ich o zaprowadzenie do Końca (tu pomoże im Kompas) i sprowadzenie Czegoś. Zamek rusza i zaczyna się sypać. Przez dziury widzą, że wędrują przez szarą pustkę i zbliżają się do kilkukilometrowego kolosa (chyba martwego) z zamkiem na środku piersi. Wylądowawszy, wędrują tam i pukają do drzwi. Otwiera im mnich. Po krótkiej wymianie zdań, dowiadują się, że tutaj znajdą Coś. Ale co?

Nagroda za sesję: 1000 PD na głowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz