poniedziałek, 27 lutego 2012

Batman: Arkham City

Wreszcie zabrałem się za drugą część Batmana. Swoje musiała odczekać, gdy byłem zajęty Zeldą i Soulsami, ale wreszcie nadeszła kolej i na nią. Poprzednią odsłoną byłem zachwycony, zobaczymy jak będzie tutaj.
Na razie, po zagarnięciu przez ludzi Strange'a i osadzeniu w Arkham, zdołałem się wyswobodzić (obijając przy okazji Pingwina), następnie miałem małe spotkanie z Kocicą (mimo zgłoszenia sprzeciwu przez Dwie Twarze). Miłą atmosferę przerwał wystrzał snajperski, w którym dało się wyczuć rękę Jokera. Podążyłem do kościoła, z którego padł strzał - rządziła się tam już Harley Queen ze swymi poplecznikami, ale szybko podkuliła ogon. W wieży znalazłem zdalnie sterowany karabin oraz całkiem sporo materiałów wybuchowych, które eksplodowały tuż po mojej ucieczce. Namierzając sygnał radiowy dotarłem do huty, którą właśnie penetruję.

Nietoperz już od początku ma do dyspozycji więcej ruchów i zabawek, niż poprzednio. W pierwszej części zdobywał je stopniowo. Do tego dochodzi "otwarte" miasto - co prawda nie wygląda ono na zbyt wielkie (i dobrze), ale ciągle się w nim coś dzieje: wszędzie słychać gadających bandziorów lub kryjących się uciekinierów, dzwonią telefony od Zsasza, kręcą się pytajniki od Zagadki, załączają jakieś zadania treningowe. Będzie sporo roboty.

1 komentarz:

  1. Oj będzie, będzie, ale wszystko jest bardzo przyjemne :)

    OdpowiedzUsuń