piątek, 17 lutego 2012

Dark Souls

Ufff... Gra skończona.

Ostatni boss - Lord Gwyn - padł przy pierwszej próbie. Poszedłem do niego chyba nie najlepiej przygotowany, bo moja elektryczna włócznia zadawała mu marne 75 obrażeń. Dlatego przełączyłem się na zaklęcia. Te spisały się całkiem nieźle, mimo iż nawet nie miałem tych najmocniejszych, a przeciwnik był ruchliwy i wielu strzałów uniknął. Ale wpakowanie punktów w inteligencję przyniosło profit.
Ostatnie kilka(naście) godzin gry było przemarudzone - łaziłem po starych lokacjach załatwiając zaległe sprawy, robiąc pobocznych bossów, mimo iż mogłem już maszerować do ostatniego. Sporo zgryzot kosztowała mnie Bed of Chaos - chyba przy tym bossie zginąłem najwięcej razy. I to nie dlatego, że miała tak potężne ataki, ale z powodu rozpadliny do której mnie ciągle wtrącała.

Przez większość gry atakowałem fizycznie, zaklęcia traktując raczej jako wsparcie, a inteligencję rozwijając głównie dla bonusów do magicznej halabardy (dlaczego nie wziąłem jej ze sobą?). Ale zaczynam doceniać też magię - o ile broni konwencjonalnej już raczej bym nie poprawił (chyba, żebym zainwestował masę punktów w siłę, by móc dźwigać te większe zabawki), ale magia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa - mogę dokupić silniejsze zaklęcia, jeszcze rozwinąć inteligencję, poszukać silniejszych różdżek. Dobry pomysł na "New Game+".

NG+ odpalił się od razu po końcowych napisach. Przeciwnicy przynoszą sporo więcej dusz, widać też że są silniejsi (ale nadal na jeden cios). Demon z Undead Asylum padł po trzech strzałach (magicznych, a co!). Ciekaw jestem jeszcze czarnych rycerzy. No i tych wszystkich drani z końcówki gry, którzy wymagali ostrego łomotania, nim zdecydowali się zejść z tego świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz