wtorek, 26 lutego 2013

Mass Effect 3 - kontrola

Wykorzystując zapis tuż sprzed końca, jeszcze raz "odegrałem" finał i obejrzałem zakończenie dla wyboru "niebieskiego". W sumie za wiele się nie różnił, choć opowieść była nieco inna i kto inny ją opowiadał. Zaś tak w ramach podsumowania, warto powiedzieć parę słów.

Po pierwsze - mimo kilku wad, grę (jak i całą trylogię) oceniam bardzo wysoko. Owszem, zdarzają się problemy techniczne, kłopoty ze sterowaniem, kulejący gameplay, ale to nie psuje odbioru wspaniałego świata. To jest główny atut gry - przemyślane, bogate uniwersum z wieloma rasami, zależnościami, historią, konfliktami, naprawdę wciągające i angażujące. Kolejny atut - postacie. Członkowie drużyny to arcyciekawa zbieranina indywiduów, każdy ze swoją opowieścią i charakterem, tworzą świetne tło i po tylu godzinach gry nie sposób się do nich nie przywiązać. Sama fabuła to nic rewelacyjnego - może się podobać albo nie, ale nie ona była dla mnie najważniejsza. Historie i opowieści kompanów częstokroć były dużo ciekawsze niż główny wątek.

No i jeszcze jedna rzecz - grę koniecznie należy smakować jako całość - zagrać w jedynkę, importować postać, potem skończyć dwójkę, znów import i wreszcie trójkę. Bez tego traci się całą masę smaczków i sporo okazji do poznania świata i jego bohaterów. Ciągłość pozwala też obserwować konsekwencje swoich czynów - w większości są to drobiazgi, ale i tak jest to miłe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz