wtorek, 18 czerwca 2013

Darksiders 2 - mistrz areny

Gram dalej. Dotarłem więc już do krainy umarłych (ale nie jest to, zdaje się, moja kraina). Aby dostać się przed oblicze władcy, muszę spełnić żądanie jego kanclerza - pokonać mistrza areny. Najpierw wymaga to biegania po labiryntach w poszukiwaniu trzech rogów. Potem walczę z bestią, a po jej pokonaniu dostaję się na audiencję. Kolejne zadanie, to obudzenie jego lordów - gdy to robię, zgodzi się mi pomóc.

Dziwna jest to gra. Cała ta historyjka, fabuła, tło kompletnie mnie nie ruszają. To dziwne - wydaje się, że powinny, bo jest tu sporo fantastyki, jakichś wykręconych klimatów. Ale może to kwestia sposobu podania. Po prostu spływa po mnie i nie śledzę w napięciu, jest mi kompletnie obojętne co robię i dla kogo. Za to samo ganianie po labiryntach i wykonywanie zadań, rozwiązywanie zagadek, szukanie przejść - pierwsza klasa. To tworzy grę. Bez tego nie grałbym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz