czwartek, 6 czerwca 2013

DnD 4 #53 - odwrócony zamek

Na poprzedniej sesji gracze już-już dopadali pewnego tajemniczego kataryniarza, zaś na tej sesji dopadli go ostatecznie i uzyskali okazję do zadania kilka pytań. Kataryniarzem okazał się być znany im (ale nie koniecznie pamiętany) Dobrobrody - krasnolud (tym razem bez zarostu - w ramach kamuflażu) z zimowego świata Śnieżnych Pustkowi, który działał z Półniedźwiedziem w ruchu oporu, dążył do wydostania go z więzienia, pozbycia się Czerwonego Władcy i zlecił był parę zadań graczom. Opowiedział, jak to ruszył w tunele, o których opowiadali mu gracze (a którymi to sami przybyli do tej krainy ze swego świata) i dotarł nimi do kraju automatów. Tam dostał/znalazł/ukradł katarynkę (czy też instrument zdający się nią być), spotkał się z autochtonami, posłuchał o światach i nauczył rytuału pozwalającego na wędrówkę między nimi. A teraz wędruje. Czy raczej zbiera pieniądze na podróż, gdyż wymaga ona znacznych ilości trunku, by wprawić umysł w należyty stan.

Gracze nie zadawali wielu pytań (a może żadnych nie mieli), tylko postanowili skorzystać z rytuału i przenieść się do świata automatów. Popijawa była tęga (halflinga aż rozbolała głowa), ale tylko Dobrobrody znikł. Reszta została. Z katarynką.

Nie mając nic innego do roboty, postanowili udać się na skałę Trzech Zębów, gdzie ponoć kryje się Trzydziestopióry w przebraniu łaskobójcy. Dotarli tam po kilku dniach dryfu (z przesiadkami). Na miejscu natknęli się na obozowisko gigantów, a że ci nie rzucili się do ataku (a jedynie okazali ostrożną wrogość), postanowili z nimi porozmawiać. Dowiedzieli się, że przybyli oni z jakiejś zupełnie innej krainy, a potem spotkali liliputa (znaczy - kogoś w rozmiarze graczy), który namawiał ich do czegoś, ale który już nie żyje, no i o Wielkim Kle - jednym z nich, który oszalał i nie czuje się za dobrze. Gracze doszli do wniosku, że to sprawka Trzydziestopiórego i postanowili dostać się do owego chorego giganta. Choć było parę okazji do wszczęcia walki, jakoś tego nie zrobili i zdecydowali załatwić sprawę możliwie pokojowo i ukradkowo. I nawet im się udało.

Wielkiego Kła (czy raczej Trzydziestopiórego) znaleźli w głębokim dole pełniącym chyba rolę więzienia. Był nieco oszalały i bredził bez ładu i składu, ale po okazaniu dziennika przekazał informację o miejscu i czasie startu. Mając to (oraz dziennik, którego ów nie chciał oddać, póki nie uległ czarowi uśpienia) wiedzieli jak dotrzeć do celu wycieczki (choć wciąż nie wiedzieli co tam znajdą). Ruszyli zatem z powrotem do Rygoru, wyczekali na właściwy moment i zapakowali się na właściwy dryf, dalej kierując się wedle wskazań dziennika.

Po długim locie (z wieloma przesiadkami) dotarli do Odwróconego Zamku - budowli która wisiał górą na dół unosząc się jak inne skały w przestrzeni. Jej podstawę (czy raczej zwieńczenie) stanowił rozległy trawiasty teren. Tam wylądowali. Przeszukawszy miejsce, odkryli zakratowaną studnię prowadzącą najprawdopodobniej w głąb zamku. Udało im się ją poruszyć i zeszli na dół. Znaleźli się w podziemiach wypełnionych stosami monet wysypujących się z beczek, skrzyń, urn, worków i sakw. Złoto, srebro, miedź i inne pospolite kruszce. A wśród nich mnóstwo kości. Na tym skończyliśmy.

Za ostatnie zdarzenia - zarówno znalezienie Trzydziestopiórego, odkrycie drogi do Zamku, jak i spotkanie z Dobrobrodym - gracze dostali po 1500 PD na głowę. Zaskakujące, że to kolejna sesja bez walki. Owszem - okazja była, ale gracze jakoś nie zdecydowali się z niej skorzystać. No cóż - ich wybór. Zobaczymy, jak długo uda się tak to ciągnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz