poniedziałek, 10 czerwca 2013

Top 20 - starożytność, antyk

Dużo już gier wymieniłem (ojej, chyba przekroczyłem 20), ale brakuje tych w moich najważniejszych gatunkach. Zawsze uważałem się za miłośnika gier RPG i przygodowych, a na mojej liście jakoś nie za wiele ich na razie. Czas nadrobić zaległości. Dziś pora na trzy znakomite przedstawicielki jednego z najlepszych okresów ery peceta. I najlepszych gatunków. Taki złoty okres musi dostać odpowiednią nazwę.

Fallout. Świetny RPG w klimacie postapokaliptycznym, z silnym elementem taktycznym i turową walką na heksach. Przywrócił świetność komputerowym erpegom, które po latach dominacji Isharów, Might-and-Magiców, Lands-of-Lore'ów, Eye-of-the-Beholderów i innych, nie bardzo wiedziały co z sobą począć i lekko się, co tu kryć, zestarzały. A tu proszę - nowa jakość i to nie tylko gameplayowa, ale i w fabule, świecie i postaciach. Najważniejszy chyba był świat - rozległy, otwarty, dający dużo swobody, żywy, bogaty, wciągający. Daleki od typowej sztampy fantasy, jaką była przesiąknięta większość tego gatunku. Wchodziło się weń nieprzygotowanym - bez "wiadomo że troll to troll, a ork to ork" - tu nic nie było wiadomo. W każdym razie ja nie wiedziałem. Ciekawość miejsc i zdarzeń pchała mnie dalej i dalej. Pamiętam te momenty, gdy pierwszy raz usłyszałem o ghoulach, a potem trafiłem do Nekropolis, albo gdy po raz pierwszy walczyłem z deathclawami. Wciąż jest to dla mnie jeden z lepszych erpegów. Nominuję jedynkę. Dwójka była pod każdym względem "więcej" i "lepiej", poprawiała niedociągnięcia, rozbudowywała opowieść dając więcej możliwości, ale trochę się przez to rozpuchła. Jedynka była zwarta, treściwa, skondensowana. W dwójce historia mogła umknąć pod zwałem pobocznych atrakcji. Choć też była znakomitą grą.

The Longest Journey. Wciąż wspominam ją jako najlepszą grę przygodową. Pamiętam też, że grając narzekałam na wiele rzeczy. Ale nie pamiętam już na jakie. Często mi się to zdarza - coś mnie w grze irytuje, wkurza, ale jeśli gra jest naprawdę dobra, to gram mimo tego - zgrzytam zębami, ale gram, bo ma w sobie coś, dla czego warto pocierpieć. W tej grze główne atrakcje były dwie. Po pierwsze - świat. A raczej dwa światy. W ogóle całe tło, a także fabuła, historia, dialogi były na najwyższym poziomie. Ale sam pomysł z dwojgiem światów, ich zależnościami, naprawdę nakręcał wyobraźnię i pochłaniał. Atrakcja druga - długość. Ta gra naprawdę zasłużyła na swój tytuł. Nie była trudna, zagadki nie były przesadnie skomplikowane - w większości dość proste i logiczne. Nie było miejsc, w których dałoby się zaciąć na zbyt długo. Ale była ogromna - wiele lokacji, miejsc, przedmiotów, postaci, zdarzeń. I smakowało się tego z przyjemnością. Zajęła mi kupę czasu i był to czas świetnie spędzony. Jedna z najlepiej przeze mnie wspominanych gier. Aż mi się zachciało ją odświeżyć.

Planescape: Torment. Gra RPG, choć nie wiem, czy można ją traktować jako czyste RPG. Dla mnie był to raczej miks RPG i przygodówki, a jako czysta przygodówka działaby chyba nawet lepiej. Nie robiło się w niej tego, co w typowych erpegach. Walki i levelowanie nie stanowiły najważniejszego motywu (choć, rzecz jasna, występowały). Głównie pamiętam jednak chodzenie po Sigil i gadanie z różnymi postaciami. To dialogi wypełniały większość czasu gry. No i oczywiście duża część jej smaku wynikała właśnie z tych dialogów, z poznawania świata (o Planescapie wcześniej nieco słyszałem, ale nie znałem go nic a nic przed tą grą), postaci (niekiedy naprawdę wykręconych i dziwnych), uczestniczenia w zdarzeniach. Wciąż pamiętam swoje pierwsze kroki, gdy opuszczałem kostnicę, gdy rozmawiałem z mieszkańcami Sigil, powoli odkrywając w jak niezwykłym miejscu się znalazłem. Gra miała świetną historię, bardzo dobrze opowiedzianą. Zdecydowanie jedna z moich ulubionych gier.

Każdą grę z dzisiejszej trójki bardzo dobrze wspominam, tak że ciężko byłoby mi wskazać wśród nich najlepszą. Ale mogę wskazać coś, co je łączy - to świat. Niestandardowy, nieszablonowy, nietuzinkowy. Na tyle wciągający i pomysłowy, by rozbudzić wyobraźnię, sprawić, by myślało się o grze nawet gdy w nią nie gramy, nawet po ukończeniu. Bywa, że świat czy opowieść są na tyle mało porywające, że między sesjami zdąży wylecieć z głowy co tam też ostatnio robiliśmy i co mamy zrobić. Tu nie miało to miejsca - te gry pochłaniały tak mocno, że wciąż było się tam myślami.

I jeszcze na zakończenie lista tego, co zebrałem w poprzednich wpisach:
  1. Robbo
  2. A.D. 2044
  3. Lemmings 2: The Tribes
  4. Civilization
  5. Another World
  6. Doom 2
  7. Warcraft
  8. Master of Orion
  9. Ufo: Enemy Unknown
  10. Blackthorne
  11. The Incredible Machine
  12. Goblins 3
  13. Might and Magic V
  14. Heroes of Might and Magic
  15. Little Big Adventure
  16. Tomb Raider: Anniversary
  17. Diablo 2
  18. Carmageddon
  19. Oddworld: Abe's Oddysee
  20. Dungeon Keeper
  21. Half-Life

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz