sobota, 22 czerwca 2013

Top 20 - odrodzenie

Koniec mrocznego średniowiecza, nastąpił growy renesans, a ja kupiłem konsolę. Dojrzewało to we mnie powoli, ale w końcu nadszedł czas i oto stało się. Dotąd na konsolowy światek patrzyłem bez szczególnej przychylności i raczej niezbyt uważnie, ale w końcu czymś pchnięty, dokonałem krótkiego riserczu, który zdradził, że konsola o nazwie Gamecube (nazwy konsol nic mi nie mówiły) oferuje rozrywkę najbardziej różną od tego, co miałem na pecetach. Wskoczyłem więc na ten wózek. Gacek najpierw zaskoczył mnie paskudną rozdzielczością (ten sprzęt już był przestarzały, gdy go kupowałem), potem analogowym grzybkiem i wibracjami w padzie, a także masą efektów graficznych, nieznanych ówczesnym grom pecetowym. Jakiś czas później znajomy kupił PS2, więc dzięki uprzejmości i wymianie miałem w miarę swobodny dostęp do obu sprzętów i gier. Ale patrząc z dzisiejszej perspektywy, zdaje mi się że byłem wówczas graczem raczej mało świadomym, błądzącym i niezbyt zapalonym. Do dziś mam na półce kilka bardzo dobrych gier z tego okresu, których nie skończyłem, gdyż niezbyt sumiennie przykładałem się do grania. Ale parę udało mi się skończyć.

Moją pierwszą grą (z bundla, nawiasem mówiąc) było Super Mario Sunshine i nie widzę powodu, by go tu nie wyróżnić. Był to w ogóle mój pierwszy trójwymiarowy Mario (choć tego z N64 widziałem w telewizji) i oczywiście niezwykle mi się spodobał. Faktycznie - tego nie było na pecetach. Rewelacyjny gameplay, masa pomysłów, wizualnych atrakcji (mimo niskiej rozdzielczości), spójny świat, wiele rzeczy do odkrycia. Pamiętam, że zdawał mi się cholernie trudny, zacinałem się wielokrotnie, robiłem kilkumiesięczne przerwy, ale zawsze wracałem, aż wreszcie skończyłem. Choć nie zrobiłem 100%. Ale i tak gra była znakomita.

Metroid Prime - to też była zdaje się jedna z moich pierwszych gier. Nie miałem nawet pojęcia o jej historii, kultowości, kolejach serii. Zdawało mi się, że to jakiś FPS w kosmosie i po pierwszym poziomie (stacji kosmicznej) nie byłem zachwycony (delikatnie mówiąc). Oszołomienie nastąpiło potem - to był dokładnie mój ulubiony gatunek gier, do tego świetnie wykonany i naprawdę bardzo ładny (to piękno odkrywało się powoli, ale po dotarciu do zaśnieżonej lokacji nie sposób było się nią nie zachwycać).

The Legend of Zelda - ważna seria Nintendo, dla mnie kompletnie nieznana, dopóki nie zagrałem w Wind Wakera. Który oczywiście zachwycił, bo co innego mógł zrobić - niezwykła, urzekająca oprawa, plus zróżnicowany gameplay, eksploracja lochów i oceanu, masa przedmiotów, wspaniała przygoda. Potem zagrałem w Ocarina of Time, która wydała mi się... lepsza. Jedynie pod względem oprawy zostawała w tyle, ale wszystko inne zdawało się bardziej rozbudowane, bogatsze - więcej lochów, więcej zadań, więcej przedmiotów, gdybym grał w odwrotnej kolejności, uznałbym Wind Wakera za okrojoną wersję. Dlatego wyróżniam Okarynę.

Resident Evil 4 - to chyba dobre miejsce, by o nim napisać. Jedna z ostatnich gier, w jakie grałem na Gamecubie. Ale tak dobra, że potem powtórzyłem to na Wii i X360. Oczywiście tym, na co najpierw zwracało się uwagę, była rewelacyjna grafika - ta gra wyciskała z konsoli ostatnie soki. Do tego był świetny klimat, przyjemny gameplay, zróżnicowane lokacje, niezbyt mądra historyjka i bardzo satysfakcjonująca strzelanka (choć dziś sterowanie wydaje się mocno przestarzałe).

Eternal Darkness - wymienię przy okazji Residenta, kiedyś pisałem o Alone in the Dark - to podobny gatunek. Gra niezbyt doceniona przez graczy i początkowo niezbyt doceniona przeze mnie. Pograłem, połaziłem po pierwszej lokacji, stwierdziłem - ej, chyba nie lubię tego typu przygodówek i odłożyłem. Potem wróciłem i okazało się, że lubię, rety jak lubię. Świetna gra. Najbardziej jest znana ze swego systemu poczytalności, który sprawiał że oglądanie mrożących krew w żyłach scen odbija się na zdrowiu psychicznym i wzbogaca grę o różne niezwykłe wizje. Mnie jednak znacznie bardziej urzekł sposób prowadzenia historii poprzez epoki i wielu bohaterów. Świetnie poprowadzona opowieść. No i rzecz nie najmniejsza - mity Cthulhu. To się zawsze docenia.

Mario Kart: Double Dash - miałem już nie pisać o ścigałkach, ale dlaczegóż by nie? Grałem w nią głównie w muli (na podzielonym ekranie), ale świetnie się bawiłem, spędziłem mnóstwo godzin i miałem masę frajdy. Bardzo przyjemne, lekkie, rozrywkowe wyścigi. Żadna kolejna część już mnie nie wciągnęła (choć próbowała, tzn. ja próbowałem).

Paper Mario: The Thousand-Year Door - ostatni już raz o Mario na tej liście (choć mógłbym jeszcze o Mario Party, które jako party game sprawdzało się znakomicie). Jest tu przez zaskoczenie - gdyż ta gra w sposób dla mnie nieoczekiwany okazała się wciągającym i bardzo satysfakcjonującym erpegiem. Oczywiście prostym i rozrywkowym, ale czy jest coś złego w rozrywce? A i sama historia, choć raczej lekka i niezobowiązująca, miała kilka naprawdę smakowitych momentów (jak choćby epizod z doppelgangerem).

Beyond Good and Evil - tak, w to pograłbym i na PC, w sumie to nawet prawie pograłem. Była to bowiem jedna z gier "okresu przejściowego" i po części impuls do przesiadki na konsole. W demie coś bardzo dziwnego działo się z efektem wody na zewnątrz. Nie wnikałem już - czy to wina sterownika, czy mojej karty graficznej, a może jakiś patch by to naprawił. Konsole nie płatały mi takich figli. Dlatego grę skończyłem na konsoli. Bardzo przypominała mi Little Big Adventure - zarówno klimatem jak i gameplayem (action-adventure), ale LBA zrobiła na mnie kiedyś większe wrażenie.

Prince of Persia: Sands of Time - podobna historia co BG&E, w końcu gry ukazały się chyba niemal równocześnie. Zachwycał środowiskiem, gameplayem, ale i historią - opowieścią, sposobem prowadzenia narracji, dialogami między księciem a Farah (a także monologami księcia). No i cudownym zakończeniem. Kontynuacje trzymały poziom gameplayu, ale nie dorównały pod względem historii.

Na PS2 grałem głównie w dungeon crawle, których było całkiem sporo - to było dość zabawne, że pecetowe Baldury czy Fallouty na konsolach przybrały taką pokraczną formę, ale grało się przyjemnie. Choć nic dziś raczej nie zasługuje na wyróżnienie. Z innych gier warto wspomnieć jedną - God of War. Ten był świetny i bardzo mi się spodobał. To dość nietypowy dla mnie gatunek, ale gra była na tyle prosta, że nawet taki laik jak ja mógł sobie poradzić - walki wygrywało się rytmicznym wciskaniem przycisków. Oczywiście nie wspominam jej za to - ale za historię. Starożytna Grecja, bogowie, herosi, potwory, niezwykłe artefakty, wspaniała sprawa, nawet jeśli nie miało to większego sensu.

Już dużo później przeglądałem listy gier uznawanych za najlepsze, w które nie miałem możliwości zagrać na Gamecubie, jakoś niewiele przyciągnęło mój wzrok (może przez upodobania gatunkowe, a może przez pojawiające się Nintendowe skrzywienie), ale jedną wziąłem na cel i niedawno udało mi się ją ukończyć. ICO. Co tu dużo pisać - rewelacyjna gra. Znów idealnie trafiająca w mój gust. Klimat, gameplay, lokacje, zadania, nieśpiesznie zdradzana historia i tło. Magiczna gra.

Skoro było o PS2, to jeszcze niech będzie o Xboksie - choć w tę grę zagrałem dopiero na X360. Halo: Combat Evolved. Kolejne części już nie przypadły mi tak do gustu, a i w tę grałem jedynie w split screenie (samodzielnie skończyłem ledwo parę leveli), gra miała swoje wady (jak choćby lokacje budowane metodą kopiuj-wklej), ale to nie przeszkodziło jej być niezwykle satysfakcjonującą i bardzo zręcznie skonstruowaną strzelanką. Gdy poznało się już lokacje, jej wartość rosła - na wyższym poziomie trudności znajomość terenu była kluczem do przetrwania. A także znajomość broni i wrogów. Choć ich wybór nie był bardzo duży, było to zaletą. Można było dokładnie poznać rządzące nimi zasady. Regeneracja tarcz, granaty, ataki wręcz, dwie bronie przy sobie, zdejmowanie tarcz przeciwnikom strzałami z broni plazmowej, dobijanie bronią konwencjonalną - to tworzyło naprawdę znakomity gameplay. No i jedynka miała prostą, logiczną historię, nie narosłą kolejnymi książkami czy serialami, za którą można było łatwo nadążać, co w kolejnych odsłonach nie było tak oczywiste.

Sporo gier dziś wpadło, widzę tu kilku kandydatów do wywalenia, ale nie będę nic skreślal z góry, na to przeznaczę osobny odcinek. Póki co mam tu:
  1. Robbo
  2. A.D. 2044
  3. Lemmings 2: The Tribes
  4. Civilization
  5. Another World
  6. Doom 2
  7. Warcraft
  8. Master of Orion
  9. Ufo: Enemy Unknown
  10. Blackthorne
  11. The Incredible Machine
  12. Goblins 3
  13. Might and Magic V
  14. Heroes of Might and Magic
  15. Little Big Adventure
  16. Tomb Raider: Anniversary
  17. Diablo 2
  18. Carmageddon
  19. Oddworld: Abe's Oddysee
  20. Dungeon Keeper
  21. Half-Life
  22. Fallout
  23. The Longest Journey
  24. Planescape: Torment
  25. Magic Carpet
  26. Thief
  27. Super Mario Sunshine
  28. Metroid Prime
  29. Ocarina of Time
  30. Resident Evil 4
  31. Eternal Darkness
  32. Mario Kart: Double Dash
  33. Paper Mario: The Thousand-Year Door
  34. Beyond Good and Evil
  35. Prince of Persia: Sands of Time
  36. God of War
  37. ICO
  38. Halo: Combat Evolved

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz