niedziela, 24 listopada 2013

Far Cry 3 - koniec

Najpierw dość chaotyczna akcja z wsadzeniem zbiorników ropy (ma to unieruchomić ludzi Hoyta), a potem mała partyjka pokera z nim samym. Nie kończy się tak, jak to sobie zaplanowaliśmy, bo łajdak zdołał przejrzeć nasze plany. Ale potem znów nadchodzą wizje, walczę z Hoytem, a gdy przychodzę do siebie, wokół jest masa trupów.
Potem gonię na lotnisko, uwalniam brata, uciekamy śmigłowcem (a w tle brzmi "Cwał Walkirii" Wagnera), okazuje się, że tubylcy porwali resztę przyjaciół, wracam więc do świątyni. Tam świrnięta Citra dmucha mi w twarz proszkiem, co powoduje kolejną porcję halucynacji, a potem proponuje przyłączenie się do nich. Gra daje mi wybór - poświęcić przyjaciół lub ich uwolnić. Wybieram uwolnienie, machając ręką na szalonych dzikusów. Wreszcie wracamy do domu.
Podsumowanie: gra przyjemna, ale nie rewelacyjna. Na początku zachwyca lokacjami, możliwościami i masą zadań. Główny wątek też jest dość dynamiczny i interesujący, by się weń wciągnąć. Ale poboczne zadania po jakimś czasie (zdaje się, że mniej więcej w połowie) zaczynają nużyć i nie dostarczają takiej frajdy. No niby każde zabójstwo, polowanie, wyścig, maszt czy obóz różnią się od siebie i wymagają nieco innej taktyki - ale tylko "nieco". Na szczęście misje głównego wątku nie cierpią na ten problem, choć z nimi miałem inny - jest w nich (zwłaszcza końcowych) za mało okazji skradania się, a za dużo zwykłej strzelanki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz