piątek, 19 sierpnia 2011

Resident Evil 5

Zgodnie z postanowieniem - usunąłem wymaksowanego sava i zacząłem grać od początku. Gram na poziomie hard, trochę się jego obawiałem, ale nie jest tak strasznie. Przynajmniej początek nie był. Walka z topornikiem w wiosce poszła pomyślnie - za rozdział 1-1 dostałem "S" (z czterech ocen jedynie czas był nisko - bo oglądałem wszystkie zakamarki, jakbym grał w to po raz pierwszy w życiu). Potem zrobiło się bardziej gorąco, zwłaszcza walka z pilarzem kosztowała mnie sporo nerwów, a także wcześniejsza samodzielna akcja Shevy, gdy przerzucam są na dach drugiego budynku. Osiem zgonów. No cóż, z siedzącym obok współgraczem można stosować bardziej przemyślane strategie. Z AI nie da się grać zbyt statycznie, nie ma co liczyć, że uda się zasadzić gdzieś bezpiecznie i spokojnie kasować wrogów nim się do nas zbliżą. Trzeba się przemieszczać, uważać na wszystko - nie licząc, że sterowana przez konsolę postać upilnuje "swojej strony". Nie ma co też liczyć, że będzie oszczędzać amunicję. Dziwię się też, że nie używa granatów, może dotąd nie miała okazji.

Próbowałem być chytry i nie rozwijać Ithaki nim nie znajdę tego drugiego shotguna, ale już widzę, że ten numer nie przejdzie - trzeba ostro rozwijać co się da, bo będzie krucho. A leki schodzą w tempie zdobywania. Przeczuwam sporo problemów z gośćmi w maskach, w wiosce za bagnami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz