poniedziałek, 3 grudnia 2012

Mass Effect 2 - koniec

Skończyłem grę. Po ostatnim zadaniu zostało tylko wykonanie misji dla Legionu, krótki etap jako Joker, a potem już wskakujemy w Omega 4. Tam nie tylko czeka nas przedzieranie się przez lokacje i strzelanie do ludków - trzeba jeszcze podjąć kilka ważnych strategicznie decyzji - kto poprowadzi drugą grupę, kto będzie osłaniał tyły, kto odeskortuje uwolnionych jeńców, kto użyje bariery, a kto włamie się do systemu. Chyba wybrałem dobrze, bo misja zakończyła się sukcesem i wszyscy przeżyli. Hura i oklaski.

Na koniec parę gorzkich słów, czyli narzekania - to element obowiązkowy. Zawsze znajdzie się coś, co się nie podoba. Na pewno nie przyczepię się do gadek i fabuły - to najprzyjemniejszy element gry, on właściwie głównie "robi" tę grę. Wszystkie te historyjki i opowiastki naszych kamratów śledzi się naprawdę bardzo przyjemnie - wypytuje ich o szczegóły życia, poznaje przeszłość, to jest spoko. Wątek główny zachwyca mniej - w jedynce był bardziej epicki, wróg i cel byli wyraźniej nakreśleni. Gameplay w żadnym aspekcie nie powala na kolana - to pewnie dlatego, że ta gra nie jest niczym w 100% - trochę akcji, trochę eksploracji (galaktycznej), trochę rpg - ale każdy z elementów jest co najwyżej poprawny. Jako gra akcji nie ma szans z grami, które głównie są nastawione na akcję, rozwój postaci i zbieranie ekwipunku też są słabo zarysowane i uproszczone, eksploracja podobnie. Ale mimo tego i tak gra się przyjemnie - dzięki tym paru rzeczom, jakie zrobione są w niej znakomicie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz