wtorek, 18 października 2011

DnD4 #17 - idzie zima

A raczej już nadeszła.

Najpierw gracze dostali jeszcze po 43 zaległe (zapomniane...) punkty doświadczenia, jako nagrodę za pomyślne rozwikłanie zagadki z imionami demonów (odnotowuję z kronikarskiego obowiązku: Ubuhak, Egotar, Amosew, Idazop, sam nie wiem, czy kiedyś się to przyda). A potem jeszcze raz dokładnie przeszukali pomieszczenie, aby sprawdzić, czy nie przeoczyli aby jakiegoś kufra ze złotem, czy choćby tkwiącego w szczelinie płyt podłogowych grosika. Nic nie znaleźli.

Ruszyli zatem z powrotem, by odpocząć już na powierzchni. Jakież było ich zdziwienie, gdy znajomy korytarz nie zaprowadził ich na zewnątrz, lecz skończył się ścianą i kilkumetrowym szybem w górę. Nie mając innego wyjścia, podjęli wspinaczkę. Niziołek, wyposażony w sprzęt wspinaczkowy oraz amulet bezpiecznego spadania, poszedł jako pierwszy. Zdołał bezpiecznie dostać się na samą górę i opuścić towarzyszom linę, po której weszli już w miarę pewnie i spokojnie. Co, nawiasem mówiąc, było błędem, bo lina była za krótka, więc pierwsze 3 metry musieli chyba wylewitować samą siłą woli. No trudno. Wyżej poziomy chodnik zawracał i prowadził do kolejnego szybu - tym razem w dół. Oczywiście poszli dalej - większość na linie (tym razem wystarczyło, bo szyb był krótszy), niziołek samodzielnie. Potem droga znów zawracała, potem w górę, znów z powrotem, potem w dół - szli w skręconym ślimaku, prosto do nieznanego centrum. Na ostatnich odcinkach dało się poczuć wionący stamtąd chłód, a ściana była oblodzona. W końcu doszli do celu i... wyszyli na powierzchnię.

Ich oczom ukazał się ośnieżony, mroźny krajobraz łagodnie pofalowanych wzgórz z rzadką roślinnością. Sami zaś zaczęli zadawać sobie pytanie - cóż to za miejsce? Gdzie wyszli? Poprzednio był tu las, no i było lato. Nadal widać kamienny portal krypty, resztki cokołu czy kolumny, ale śnieg kryje resztę szczegółów. No i czy to cokolwiek oznacza? Elf wdrapał się na drzewo, by rozejrzeć po okolicy - jakieś góry, jakiś las, jakaś nitka rzeki, jednak nic zdecydowanie znajomego, ani śladu ludzkich siedzib. Dojrzał za to niewielką grupę ścigającą pojedynczą postać. Podążyli w tym kierunku, choć odległość była znaczna. Dlatego, gdy dotarli, było już "po wszystkim". Martwego nieboraka ogryzał jaskiniowy niedźwiedź, a towarzyszyły mu dwa bugbeary (żukodźwiedź bardziej mi się podoba niż niedźwieżuk) - największe i najsilniejsze z goblinoidów. Zaczęło się od krótkiej pogawędki (gracze próbowali dowiedzieć się czegoś o tym miejscu, żukodźwiedzie próbowały zarzucić im jakieś łajdactwa) - stwory nie były przychylnie nastawione, a rzuty na dyplomację okazały się nieudane, więc po krótkiej naradzie w goblińskim, zdecydowały się zaatakować. Najpierw blefując, ale w sposób nieudany, więc obyło się bez tury zaskoczenia.

Jakoś tak wyszło, że głównym celem ataku okazał się krasnolud - najwidoczniej odległość była optymalna albo rozstawienie figurek odpowiednie. Zebrał zatem solidne cięgi i gdyby nie potężne moce leczące, nie wyszedłby z tego żyw. Jednak udało się pokonać przeciwników, niedźwiedź tylko raz odpalił swoją furię, jeden (a raczej jedna) z pary bugbearów pochwyciła krasnoluda, jednak za późno, by bardziej mu zaszkodzić i padła w kolejnej rundzie. Nagrodą za walkę było 237PD, niestety, ani stwory, ani martwy nie miały przy sobie nic cennego, poza paroma królikami. Gracze postanowili zdecydowanie udać się na spoczynek - z leczeniami już krucho, z krasnoludem niewesoło, a i level trzeba w końcu wbić.

Właśnie weszli na piąty.

Przy okazji, skoro i tak już trzeba zaczekać do nocy, ranger popatrzył sobie w gwiazdy - wyglądały całkiem "jak w domu" - to by oznaczało, że wciąż są w (mniej-więcej) tym samym miejscu tego samego świata.

Nad ranem pogoda nieco się zepsuła, niebo z błękitnego zmieniło się na mlecznobiałe, powietrze stało mniej przejrzyste (choć nie na zwykłych dystansach walki), odczuwalna temperatura spadła, a nieudane rzuty na wytrwałość kosztowały większość grupy utratę leczeń. Ruszyli na południe (tam spodziewając się lepszej pogody; albo klimatu). Do południa maszerowali w spokoju (nie licząc konieczności wykonania kolejnego testu endurance), zaś jakoś po południu dostrzegli między drzewami mijanego zagajnika postać, która rzuciła się na ich widok do ucieczki. Gracze oczywiście rzucili się w pogoń (rzecz jasna wyłącznie po to, by dowiedzieć się, co to za kraina).

Pogoń nie była długa, postać wkrótce dała się schwytać i tylko błagała łamiącym się głosem o litość, zapewniając, że nic nie kradła ani nie zabierała. Była to dziewczyna (strój, którym była opatulona, nie pozwalał na bardziej szczegółowe oceny) o imieniu Lilia, najwyraźniej obawiała się gobliniastych (które najwyraźniej uważały się za władców tej krainy), najwyraźniej była spokrewniona z zabitym przez żukodźwiedzie nieszczęśnikiem i najwyraźniej mieszkała tu gdzieś w pobliżu. Gracze chętnie skorzystaliby z jej gościny, chętnie dowiedzieliby się też czegoś o okolicy. Padły słowa o jakimś władcy w górach, który przewodził plemionom ludzkim i goblińskim, o jakiejś osadzie w okolicy (o miłej dla ucha nazwie Cztery Flaszki), o tym, że nie zawsze jest tu tak zimno (po prostu jest zima, jest zima to musi być zimno) i że mowa bohaterów brzmi nieznajomo, skąd właściwie przybyli? Nie do końca potrafili odpowiedzieć na to pytanie.

W drodze go chatki Lilii, wdepnęli pechowo w zasadzkę goblinów. Kryły się wśród świerków, w miejscu osłoniętym wysoką skałą - najwyraźniej wypatrzyły maszerujących i postanowiły zgotować im ciepłe powitanie. Tym razem były to najzwyklejsze gobliny: dwóch kuszników, dwóch wojowników z oszczepami, jeden łupacz czaszek (sckullcleaver) z toporem bojowym oraz przewodzący im boss (a raczej underboss) w kolczudze i z mieczem (z ciekawostek - na piersiach nosiły czerwone symbole: odciśnięte ślady dłoni układały się w niepokojący wizerunek twarzy). Krycie się było wyjątkowo udane, rzuty na inicjatywę również okazały się korzystne dla zielonoskórych - to pozwoliło im bezkarnie razić graczy przez pierwsze tury walki. Początkowa salwa kuszników poszła w elfiego łucznika, potem jednak napastnicy skupili się na niziołku - był najbliższym celem.  Zmasowany atak skończył się tak, jak musiał się skończyć - niziołek padł, zredukowany do poziomu 0 punktów życia. Na szczęście, towarzysze szybko pomogli mu się pozbierać. Ta walka sprawiła nieco kłopotów drużynie, mimo iż przeciwnicy byli znacznie od nich słabsi (choć liczni). Zwłaszcza kusznicy dawali się we znaki - kryli się między drzewami, gdy gracze byli zajęci zabijaniem walących wręcz. Nawet w ostatnich rundach, wredne istotki ostrzeliwały się kryjąc wśród skał i zadając rany magowi. W końcu wszystkie poległy. Nagroda 237PD (znowu) i całkowity brak skarbów (znowu!). Może następnym razem będzie lepiej. Sporo dziennych mocy poszło na tę walkę i sporo leczeń niziołka, chyba niektórzy będą oczekiwali długiego odpoczynku. O ile znów coś ich nie napadnie w drodze do Lilii.

I jeszcze link do opisu na blogu Marko.

6 komentarzy:

  1. Zapomniałęś dodać, że najpierw proponujesz nam rytuała Move Magic, a potem zabranisz go nam brać. Więc już nie wiem co teraz, wracamy do koncepcji wyboru przedmiotów magicznych?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie "proponuję", tylko pokazuję, że jest coś takiego w jednym z dodatków. I nie "zabraniam", tylko - jak zapowiadałem dużo wcześniej - możecie brać do woli to, co jest w podręcznikach podstawowych. Rzeczy spoza nich wymagają już jakiegoś zachodu i starań (nie muszę chyba mówić, kto ma się postarać?). Greatbow też jest "do zdobycia", ale nie licz, że znajdziesz go na straganie pierwszego lepszego przekupnia w pierwszej lepszej osadzie. Koncepcja się nie zmieniła. Zresztą teraz i tak nie macie komponentów na rytuał, więc nie ma co płakać.

    OdpowiedzUsuń
  3. A featy z innych podręczników, jak je zdobyć? :->

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam pewien pomysł, ale jeśli Tobie żaden nie przychodzi do głowy, to ich nie zdobędziesz. :->

    OdpowiedzUsuń
  5. tak jasne, pewnie szukanie mistrzów Zen... ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z pewnością nic, czego nie mógłbym zatrzymać mówiąc "niestety, szukacie bardzo dokładnie, ale nic nie znajdujecie". :-P

    OdpowiedzUsuń