poniedziałek, 24 października 2011

Assassin's Creed: Brotherhood

No i skończyłem. Tak jak myślałem, została samiutka końcówka - trochę fikania po platformach, filmik i napisy końcowe. Zakończenie dość... zastanawiające. Szykują się na część kolejną. Mogli zrobić z tego nie lada dramat, ale zostawili cliffhangera. A potem łups - i wracamy do Rzymu. Resztę czasu spędziłem wybierając przeoczone znajdźki. Zostało jeszcze nieco pobocznych misji, pewnie będę chciał je kiedyś zrobić.

Sandboksy to trudny gatunek, jeśli mamy nawyk wyciskania wszystkiego na 100%. A przede wszystkim żmudny. Już mam 36 godzin na liczniku i myślę, że na tym się nie skończy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz