wtorek, 14 maja 2013

DnD 4 #50 - diabły w łańcuchach

Dziś udało się zrobić więcej, choć większość tego to gadanie. Ale była też walka - niestety, nie ukończona, ale to chyba nic takiego, każdy się cieszył, że w końcu jest.

Najpierw jednak gracze pobawili się w zakupy i wyposażyli (wreszcie była okazja wydać ciułane przez tyle leveli pieniądze), a potem zrobili kurs po lokalnych ciekawostkach. Numer jeden - kierunek: zakon Głosicieli czyli Dom Sztuki. Trzeba dowiedzieć się coś więcej o dzienniku Trzydziestopiórego - dokąd prowadzi i jak go użyć. Krótkouchy - gruby, krzykliwy bard - gadał dużo, ale w sumie nie odpowiedział na ich najważniejsze pytania (lub może raczej: nie dał jasnej wskazówki, co począć dalej), ale jego dużo spokojniejszy towarzysz - Długopalcy - pozwolił im zajrzeć do osobistych rzeczy zamordowanego oraz jego pozostałych dzienników. Wśród ubrań znaleźli kwitek z numerem - jak się dowiedzieli - pozycją katalogową Wielkiej Biblioteki (którą zajmują się Słuchacze). Udali się tam zatem - zajął się nimi niejaki Supeł, który był gotów udostępnić im księgę (nie była bowiem dostępna dla osób spoza Akademii), ale w zamian za odnalezienie odpowiedzi na pytanie (co zdaje się jest elementem ich awansu w wewnętrznej hierarchii) o pewnego nie płacącego długów gagatka - Świstonosego.

Aby dowiedzieć się nieco więcej, odwiedzają Dom Kupiecki - siedzibę Gildii. Tam przyjmuje ich niziołek Pan Góra (darzony niemal boskim szacunkiem, chyba jakaś ważna szycha) i zdradza, że Świstonosy narobił długów i znikł. Gdzie? Nie wiadomo. Może wyjechał (oddryfował), może gdzieś się zaszył. Za znalezienie (żywego lub martwego) obiecuje 5 tysięcy w złocie. Gracze postanawiają skorzystać z kompasu, który prowadzi ich do jakiejś rudery w biednej dzielnicy. Po sforsowaniu drzwi, odkrywają drogę do piwnicy, a w niej rozczłonkowane trupy, wybebeszone trupy i rozprute trupy w kolczastych łańcuchach wiszące pod sufitem. I ślady bluźnierczego rytuału. Jak dobrze, że nie ma tu utraty punktów poczytalności. Po chwili trupy ożywają, wyłażą jakieś kolejne - zaczyna się walka.
Są to cambiony - istoty diabelskiego pochodzenia. Cztery wrathborn i dwa chained. Rodzącygniew nie wydają się mocno niebezpieczni - co prawda potrafią atakować zarówno zasięgowo, jak i bezpośrednio, do tego shiftują się o 4 pola (masakra). Łańuchowcy za to mają moc, która potrafi spętać psychicznie dwójkę graczy, zmuszając ich do pozostawania w bezpośrednim kontakcie (o ile nie chcą otrzymywać obrażeń), do tego ich aura utrudnia ruch. Na nich też skupiła swe ataki drużyna. Pierwszy zdążył już paść, a drugi jest krwawiący. Ponieważ pomieszczenie jest małe, czarodziejowi udało się ładnie porazić niemal całą grupę wrogów. Gracze na razie są skupieni (z uwagi na łańcuchy) i osaczeni (wrogowie poruszają się szybko), ale tylko krasnolud oberwał (ale szybko się regeneruje). Pewnie nie zostało wiele tur do końca.

Przypominam też sobie, że nie było jeszcze pedeków za dotarcie do Twierdzy i wcześniejsze zabawy. Pewnie wpadną wraz z pedekami za zabawę dzisiejszą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz