niedziela, 26 maja 2013

Top 20 - starożytność, epoka brązu

Ho, ho, moja lista zawiera już 15 pozycji, wkrótce dobiję dwudziestki, a nadal siedzę w czasach pecetów. I jeszcze nie wymieniłem paru moich ulubionych gier.
  1. Robbo
  2. A.D. 2044
  3. Lemmings 2: The Tribes
  4. Civilization
  5. Another World
  6. Doom 2
  7. Warcraft
  8. Master of Orion
  9. Ufo: Enemy Unknown
  10. Blackthorne
  11. The Incredible Machine
  12. Goblins 3
  13. Might and Magic V
  14. Heroes of Might and Magic
  15. Little Big Adventure
Z czasów geologicznych czas przejść do czasów historycznych. Nastała epoka CD (gdybym lepiej to przemyślał, wcisnąłbym gdzieś wcześniej epokę kamienia). Od początku towarzyszyło jej CD-Action - najpierw jako źródło dem i zastępnik "nie-zawsze-tak-łatwo-dostępnego-Internetu", później również jako źródło gier. Ale o nim będzie osobna tyrada. Pora na gry tego początkowego okresu kwitnącej kultury.

Dobrze pamiętam moje początki epoki CD. Tomb Raider. Najpierw było to oglądanie screenów z CD-Action, potem odpalenie demka, potem... nie granie w pełną wersję. Jakoś tak uleciała mi wówczas, mimo że demkiem i screenami byłem bardzo przejęty. Zagrałem dopiero w dwójkę - przeszedłem sporo, ale nie skończyłem. Kolejne części - olałem (próbowałem dem, ale nie były już tak zachwycające, co jedynka). Do serii wróciłem dopiero przy okazji "Legends" i "Anniversary". Jedynka w tamtych czasach naprawdę zachwycała - te animacje, te levele, ten ruch, to oświetlenie. Lara skakała jak żywa, wokół tańczyły wilki, waliła z dwóch spluw naraz, wspinała się, biegała, wszystko w pięknych okolicznościach przyrody. Coś niesamowitego. Wizualnie zestarzała się oczywiście, ale gameplay wciąż daje radę, o czym mogłem przekonać się przy okazji jej odświeżonej wersji - Anniversary. I ją właśnie wyróżniam, mimo że zaburza mi to chronologię.

Diablo. Ważna gra tamtych czasów. Durny hack-and-slash, denerwujący miłośników RPG tym, że wciąż był podawany jako przykład RPG, choć przecież RPG wcale nie był. A może jednak był? Bo na czym innym polega komputerowe RPG, jeśli nie na chodzeniu po podziemiach, kryptach, lochach czy jaskiniach i zabijaniu potworów dla skarbów i punktów doświadczenia? A Diablo był świetny, bo miał mroczną atmosferę, świetną grafikę, różnorodną menażerię, całe góry skarbów i urozmaicony system umiejętności. Prymitywne, ale bardzo wciągające. Jedynkę przeszedłem tylko raz (łuczniczką, o ile dobrze pamiętam), więcej grałem w dwójkę (i tę wyróżniam) - tu już popróbowałem każdej postaci oraz wyższych poziomów trudności, ale Hella nigdy nie skończyłem (nie byłem aż takim zapaleńcem). Sporo grałem też w trójkę, ale sądzę, że gdybym nie nostalgia i fakt, że grałem ze znajomymi, nie oceniłbym jej zbyt wysoko.

Zastanawiałem się początków, czy w ogóle warto wyróżniać jakąkolwiek grę wyścigową. Nie lubię ich, nudzą mnie. Grywałem w to i owo, ale przeważnie ziewałem po jednym okrążeniu. Jeśli gra mnie wciągnęła, kończyłem wyścig, po czym wyłączałem ją mówiąc "skończona" i szukałem czegoś ciekawszego. Niewiele było takich, które by mnie przyciągnęły na dłużej. Jedną z nich był Carmageddon. Tego nawet samodzielnie skończyłem, co jest prawdziwym ewenementem. Nie wiem jednak, czy mogę go uznać na ścigałkę - ściganie nie jest w niej kluczowe. I bodaj tylko jeden wyścig ukończyłem przez dojechanie do mety jako pierwszy. Większe znaczenie miało niszczenie przeciwników i rozjeżdżanie pieszych. Gra krwawa, brutalna, ale przez to dość komiczna i groteskowa. Jak na tamte czasy miała świetną fizykę (najazd na krawężnik mógł nas katapultować na wysokość drugiego piętra, czuło się różnice między różnymi brykami, a używanie hamulca ręcznego miało sens), model zniszczeń (po paru stłuczkach pojazd zaczynał przypominać harmonijkę), a także miłą oku grafikę i podsycające zainteresowanie możliwości rozwoju pojazdu. Dość, by przyciągnąć mnie do komputera na wiele godzin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz