wtorek, 28 maja 2013

DnD 4 #52 - w poszukiwaniu Trzydziestopiórego

Zaczęliśmy (można chyba już powiedzieć: jak zwykle) późno, skończyliśmy wcześnie (ktoś sobie przypomniał, że czegoś zapomniał), a więc zgodnie z przewidywaniami udało się jedynie pobiegać i pogadać, ale nie powalczyć. Dobre i to.

Najpierw gracze rozejrzeli się po piekielnej piwnicy, gdzie znaleźli konającego Świstonosa oraz dokument wyglądający na protokół diabłów z nie do końca udanego przyzwania (tzn. przyzwanie było udane, ale decyzja odmowna, a przyzywający surowo skarcony - co diabły skrupulatnie zaprotokołowały). To rozwiązywało problem Pana Góry i Supła od Myślicieli. Najpierw wybrali się do pierwszego - po 5 tysięcy w kamieniach szlachetnych (do podziału) plus 600 PD na głowę, a potem do drugiego - po dostęp do księgi.

Księga okazała się być zwojem zawierającym opis rytuału, pozwalającego zamienić wyglądem zmarłego z żywym. To naprowadziło ich na trop, że być może to nie Trzydziestopióry leży martwy w krypcie Gadaczy. Postanowili użyć kompasu, który wskazał w przestrzeń za miastem. Próbowali złapać namiar na dryf, ale nie szło im najlepiej, w końcu od jakichś strażników dowiedzieli się, czego szukają i jak tam dotrzeć. Planowaną rozmowę z trupem Świniopasa (asystenta Trzydziestopiórego) odpuścili.

Miejsce to nazywano Skałą Portową i wyglądało jak nabrzeże i portowa dzielnica wyrwane z jakiejś większej całości. Wciąż nie mając innej pomocy poza kompasem, dotarli do tawerny, gdzie zasięgnęli języka. Gospodarz za niewielką uprzejmość uregulowania jakiegoś starego długu Świniopasa, opowiedział o jego ostatnim tutaj pobycie, przerwanym pojawieniem się poszukującego go łaskobójcy. Wskazał nawet miejsce, gdzie ów łasobójca się był zatrzymał. Tam gracze odnaleźli ukryte ciało Świniopasa. Czyli zapewne łaskobójcy. Dowiedzieli się, że przed odejściem z Portowej gadał coś o skale Trzech Zębów. Kompas niewyraźnie zdaje się wskazywać tamto miejsce, więc postanawiają ją odwiedzić.

Nim jednak zdążą złapać dryf, jeszcze jedno zdarzenie - widzą w tłumie kataryniarza z katarynką niezwykle przypominającą kostkę, która poprowadziła ich z wietrznych głębin do tego świata latających skał. Ten, widząc ich zainteresowanie, rzuca się do ucieczki - rozpoczyna się pogoń, zakończona (jak zwykle) sukcesem. Jednak pytania, jakie zadadzą i odpowiedzi, jakie otrzymają, będą już tematem kolejnej sesji (mam nadzieję, że nie jedynym).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz