niedziela, 17 lipca 2016

One Piece #1

Znów zwariowany, głupawy shounen oparty na gagach, a moje pierwsze wrażenie to: rety, jakie to słabe. Niby powinno być ok, bo mamy pirackie klimaty, jakieś wykręcone postaci, diabelskie gum-gumowoce, pędzącą naprzód akcję, ale - głowny bohater jest głupi aż do przesady, dowcipasy są na żenującym poziomie, za dużo tu krzyczenia i wysilania się na zajebistość na każdej stronie, jakby autor nie wiedział kiedy się wyciszyć i popłynąć spokojniej (ok, była jedna fajna scena - jak Shanks ratuje Luffiego przed morskim potworem). Być może niesłusznie oceniam tasiemca po jednym tomie, ale zwyczajnie nie wiem, czy chce mi się badać dalej.
Z kronikarskiego obowiązku: bohaterem bajki jest Luffy, który od małego chciał zostać piratem. Związana z nim ciekawostka: po zjedzeniu gum-gumowocu zyskał zdolność rozciągania ciała jak guma (czego używa m.in. w walce), ale stracił pływalność. Nie przeszkadza mu to jednak podążać za marzeniem i zbierać drużynę. Jego cel - zostać królem piratów (co wymaga zdobycia legendarnego skarbu One Piece). W pierwszym tomie poznaje (chyba chwilowego) sprzymierzeńca - Coby'ego (który chce zostać marine, a jak wiadomo marine są wrogami piratów), a także władającego trzema mieczami (z czego jeden w zębach) Zoro (tego dokoptowuje do załogi) oraz złodziejkę Nami. Walczy też z pułkownikiem Topororękim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz