czwartek, 21 lipca 2016

Fullmetal Alchemist #1

No nareszcie jakaś dobra historia, jest naprawdę super. Po tych paru krapiastych shonenach (i jednym krapiastym shojo) to miła odmiana i widoczny skok jakości. Czuć to już w poruszanej tematyce, nie są to jakieś banalne "ratunku zostałem ghulem" czy "muszę zrobić najlepszą broń śmierci", ale dostajemy tam politykę, religijnych hochsztaplerów, kryzys wiary, terroryzm, fiskalizm, niepokoje społeczne. Owszem, rozwiązania tych problemów bywają naiwne, ale to i tak dużo lepiej niż coś głupiego od początku do końca. I już od pierwszych stron czuć wysoką jakość w dialogach, sposobie prowadzenia narracji, przedstawiania bohaterów. Wolałbym tylko, gdyby fabuła była osadzona w rzeczywistym świecie niż takim nieokreślonym czyms, gdzie mamy "jakiś" reżim wojskowy, "jakąś" osadę na wschodzie, ale dzieje się to w pustce.
Głównymi bohaterami mangi jest dwóch braci, alchemików: starszy Edward i młodszy Alphonse. W wydarzeniach sprzed początku opowieści (przypomnianych w retrospekcjach) przy pomocy zakazanych przemian alchemicznych próbowali przywrócić do życia swoją matkę. Skończyło się to katastrofą, Ed stracił nogę, a Al całe ciało (Ed poświęcił jeszcze rękę, by przenieść duszę Ala do zbroi i nie stracić go całkiem). Później Ed wstępuje na państwową służbę i zajmuje się poszukiwaniem kamienia filozoficznego, który może pomóc mu odzyskać ciało brata. Pierwszy tom mangi zawiera trzy opowieści - w pierwszej wchodzą w konflikt z religijnym przywódcą, który przy pomocy alchemii i tajemniczego pierścienia dokonuje "cudów" by manipulować mieszkańcami miasteczka, w drugiej docierają do górniczej osady uciskanej przez skorumpowanego urzędnika państwowego, w trzeciej natomiast odbijają z rąk porywaczy (politycznych) pociąg, którym podróżuje generał wojska ze swą rodziną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz