czwartek, 15 grudnia 2011

Demon's Souls

Pokonałem dziś Króla Burzy (wielką, latająca płaszczkę w otoczeniu mniejszych). Przy pomocy Stormrulera, czyli miecza miotającego gromy w przestworza (to chyba domyślne rozwiązanie, wskazują na to pozostawione na ziemi teksty). A także Leechmongera wyglądającego jak gigantyczne skupisko pijawek. Najpierw próbowałem utłuc go Lava Bowem, ale skończyły mi się strzały (skurczybyk cały czas się regenerował, jeden strzał zadawał mu sporo obrażeń, lecz nim naciągnąłem cięciwę po raz drugi, większość zdążył wyleczyć), a gdy spróbowałem do niego zejść, spadłem z półki i skręciłem kark. Za drugim razem postanowiłem załatwić to jak mężczyzna i posiekać go Dragon Longswordem +5. Parę ciosów i było bo bossie, nawet nie zdołał zrobić mi krzywdy. Ha!

Wskoczyła mi też, ku memu wielkiemu zaskoczeniu, Pure White Tendency w Shrine of Storms, co pozwoliło mi wykonać dodatkowy quest i zdobyć miecz, którego i tak nie mam ochoty używać. Wyłapałem też dość kamyków, by rozwinąć wreszcie Winged Spear na +10. Ale, że zwiedzam teraz Valley of Defilement, korzystam z Dragon Longsworda, który jest na tutejsze paskudy znacznie skuteczniejszy. Druga lokacja tego świata jest dość męcząca, bo składa się głównie z wielkiego, podziemnego (do tego trującego) jeziora (na szczęście płytkiego, więc utonięcie mi nie grozi).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz