sobota, 21 kwietnia 2012

Skyrim - laska Magnusa

Drogi pamiętniczku, spotkała mnie dziś rzecz dość niezwykła. Najpierw dotarłem do Labiryntu. Spodziewałem się zwykłego wejścia do podziemi, a odnalazłem całe zrujnowane miasto - zapomniane i ukryte pod śniegiem, zdumiewająco blisko Whiterun, ale z dala od głównych szlaków, wciśnięte między górskie pasma. Nie tracąc wiele czasu na jego badanie, od razu podążyłem do wrót prowadzących do Labiryntu. Odnotuję jedynie pewien dziwny fakt - wśród ruin odnalazłem ciało pewnego badacza wraz z garścią notatek oraz drewnianą maską, która emanowała niezwykłą energią. Po jej nałożeniu, mym oczom ukazało się to samo miejsce jakby z przeszłości, nie wiedziałem jednak co mam zrobić ani jak postąpić (a z notatek wynikało, że ów badacz też tego nie wiedział), dlatego czym prędzej ją zdjąłem, analizę natury tego zjawiska zostawiając sobie na potem.
Przed wejściem do Labiryntu ujrzałem jeszcze jeden niezwykły obraz - błękitną, półprzeźroczystą zjawę arcymaga Savosa Arena, do której wkrótce dołączyło pięć innych postaci. Nie mogłem nawiązać z nimi kontaktu, ale z rozmowy wynikało, że zamierzają zbadać to miejsce. Zdałem sobie sprawę, że oglądam scenę z przeszłości. Wewnątrz musiałem zmierzyć się ze szkieletowym smokiem - okazał się jednak znacznie mniej wymagającym przeciwnikiem, niż jego żywi pobratymcy. Gdy podążałem w głąb tuneli, naprzeciw mnie stawały jeszcze liczne grupy nieumarłych, widziałem również posuwającą się naprzód grupę Savosa Arena, uszczuplaną stopniowo o kolejne osoby przez wrogów i inne niebezpieczeństwa. Jakby tego było mało, co kilka kroków dawał się słyszeć straszny głos, którego dźwięk wysysał ze mnie magiczną energię - początkowo go nie rozumiałem, gdy jednak zaczął przemawiać składnie, stało się jasne, że należy do istoty która unicestwiła grupę Arena, a mnie uważa za jednego z nich, przybyłego po latach by znów go wyzwać. W korytarzach trafiłem też na smoczą skałę i słowo pozwalające na krotko wstrzymać czas - niezwykle przydatna umiejętność.
W końcu dotarłem do rozleglej sali z pomostami, gdzie dwie widmowe zjawy utrzymywały w kuli energii czarownika Morokei, a wraz z nim laskę Magnusa. Gdy zbliżyłem się, by dowiedzieć się więcej, przerwałem ich rytuał, a ci rzucili się na mnie. Nie byli wymagającymi przeciwnikami, ale chwilę potem z magicznego więzienia wyrwał się czarownik. Gdy go powaliłem, odebrałem mu laskę oraz maskę, bardzo podobną do tej, którą odkryłem na zewnątrz. Nim skierowałem się ku wyjściu, ujrzałem jeszcze ostatni obraz - zjawę umykającego Savosa, przepraszającego swych towarzyszy, że jest zmuszony zostawić ich z Morokeiem. Nie był to jednak koniec kłopotów - przed opuszczeniem Labiryntu zaatakował mnie, nasłany zapewne przez Ancano, agent Thalmoru. Po walce ze szkieletowym smokiem i starożytnym czarnoksiężnikiem, nie wydawał się godnym przeciwnikiem. Czas wracać do Akademii - mam nadzieję, że wytrzymają do mojego przybycia.
94:23, poziom 36

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz