piątek, 6 kwietnia 2012

Skyrim - laska Vaerminy

Drogi pamiętniczku, spotkała mnie dziś rzecz dość niezwykła. Gdy tylko oddałem hełm jarlowi Winterhold (a ten za ów czyn oraz pomoc udzielaną mieszkańcom nagrodził mnie tytułem thane'a), udałem się do Dawnstar, całkiem miłej osady górniczej położonej nad brzegiem morza. Tam odwiedziłem muzeum, do którego zaproszenie dostałem przed paroma dniami od kuriera, który odnalazł mnie w Winterhold. Prowadził je Silus Vesuius, gromadzący świadectwa mrocznej i ponurej przeszłości swych przodków i daedrycznego kultu, do którego należeli - niegdyś budzili zapewne zgrozę i lęk, teraz wydaje się to jedynie niegroźnym dziwactwem. Poprosił mnie o odnalezienie fragmentów zniszczonego przed laty artefaktu. Ciekawszą jednak rzeczą okazały się trapiące mieszkańców osady koszmary - wciąż nawracające i nękające ich co noc. Próbował im zaradzić miejscowy kapłan bogini Mary - Erandur. Zgodziłem się towarzyszyć mu do położonej nad miastem świątyni - Nightcaller Temple, choć czułem że coś przede mną ukrywa.
Źródłem męczących okolicę horrorów był daedryczny artefakt Vaerminy - Skull of Corruption, a ja miałem pomóc Erandurowi ją zniszczyć. Okazało się, że kapłan świetnie zna to miejsce oraz jego historię, jak też działającego tu niegdyś kultu, zatopionego teraz we śnie przez wyzwolone przez nich miazmaty. Gdy zgodnie z jego radą zażyłem eliksir, który miał mi pozwolić przekroczyć stojącą nam na drodze barierę poprzez przeniesienie się we wspomnienie przeszłości, miałem okazję na własne oczy ujrzeć kapłanów atakowanych przez zastęp orków. Rychło przekonałem się, że w rzeczywistości obserwowałem historię Erandura - czy też Casimira, jak nazywał się w czasach gdy należał do owego kultu, a które teraz zdradził. Po otwarciu barier i zatrzymaniu wyzwalania nasennych oparów, przedarliśmy się przez podnoszących się po wieloletnim śnie nie kapłanów i orków, aż dotarliśmy do miejsca, gdzie spoczywała laska Vaerminy. Po zabiciu swych dawnych towarzyszy Erandur rozpoczął rytuał, który miał zniszczyć artefakt. Przez chwilę obserwowałem to, wahając się i ważąc, wreszcie - kierowany wewnętrznym głosem - powstrzymałem go przed tym czynem, zadając mu śmierć. Może był zdrajcą swego kultu, a może skruszonym grzesznikiem - nie mnie to oceniać - nie mogłem jednak pozwolić, by tak potężny artefakt po prostu przepadł. Zabrałem go ze sobą, by nie szkodził więcej mieszkańcom Dawnstar, być może uda mi się zrobić z niego jakiś użytek.
58:31, poziom 25

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz