wtorek, 27 września 2011

DnD4 #14 - czacha dymi

Posiłkując się znalezionymi pozostałościami dziennika, drużyna zdołała opuścić tunele kruthików tą samą drogą, którą (jak przypuszczali) dostali się ich poprzednicy, na których to szczątki natrafili. Wyszli wprost do sprofanowanej komory grzebalnej - kamienny sarkofag stał pusty, wokół rozrzucone były szczątki kości. Zaś na zewnątrz ujrzeli jeszcze więcej krypt i nagrobków prastarej nekropolii, na której rósł mniej prastary, lecz też już niemłody, las - gęsty, ciemny (dochodziła trzecia rano) i szumiący.

Oględziny okolicy oraz krasnoludzkich zapisków przekonały drużynę, że ich poprzednicy odnaleźli wśród grobów drogę wiodącą do skarbu oraz jedną część klucza. Drugą zaopiekowały się kruthiki, ci zaś, zapuściwszy się w ich tunele, przypłacili swą lekkomyślność życiem. Taki los. Teraz nasi herosi mieli dwa fragmenty i poszukiwali trzeciego. Domysły te potwierdziło odnalezienie grobowca z zamkniętymi wrotami (oraz śladami walki z grupą szkieletów), oraz drugiego, podobnego do tego, którym wyszli, z pojedynczym sarkofagiem i śladem po wyłuskanym fragmencie klucza.

Odnalezienie trzeciego grobowca nie było wielką sztuką - sam ich układ okazał się dostateczną podpowiedzią. W środku znajdował się sarkofag, klucz oraz grupa szkieletów, które zaczęły podnosić się, gdy tylko nasi śmiałkowie przekroczyli próg komnaty. Były to cztery szkielety klasyczne, uzbrojone w miecze, oraz czwórka sypiących się minionów - ci mieli również łuki i niektóre z nich zdecydowały się z nich korzystać. Walka poszła szybko i sprawnie, bez wielkich strat po stronie drużyny (otrzymane obrażenia były mikroskopijne), głównie dzięki tymczasowym punktom życia, którymi krasnoludzki paladyn pobłogosławił drużynę na samym początku starcia. Nawiasem mówiąc, nieźle dokazywał swym nowo zdobytym toporem (czerpiąc też profity z nowego atutu), wreszcie zadając solidną ilość obrażeń. Z innych ciekawostek: ten i ów zapominał o doliczeniu tego czy tamtego bonusu - jak widać nadal za rzadko gramy, skoro nie każdy wykuł swe moce na pamięć. Za starcie każdy otrzymał nagrodę 175 PD.

Po walce drużyna zagarnęła ostatni fragment kryształowego emblematu, zaś w sarkofagu odnalazła jeszcze 190 sztuk złota, którymi podzieliła się sprawiedliwie (tak nawiasem mówiąc: był to bojowy test losowaczki z essentiala, ale nie sprawdził się i uznaję to za ostatnie jej użycie). Z kluczem w garści, nasi śmiałkowie popędzili do głównego grobowca, dalej, otwierać drzwi i wpasowywać kryształy. Oj, nie popłacił zwyczaj ignorowania maga - próba siłowego wetknięcia kryształów w wyżłobienie na wrotach zakończyła się porażeniem całej trójki. Mag miał swą chwilę słodkiego tryumfu, gdy perfekcyjne wyczucie magii pozwoliło mu bez trudu dopasować wszystkie fragmenty i wrota stanęły otworem.

Za nimi ukazała się komnata z czterema katafalkami i leżącymi na nich szkieletami. Bohaterowie, dość rozsądnie, postanowili zachować ostrożność i wstrzymać akcje, spodziewając się rychłego ożywienia nieumarłych. I rzeczywiście - gdy tylko przekroczyli progi, szkielety poczęły wstawać. Najpierw podniosła się dwójka zwykłych szkieletowych wojowników, następnie z rozrzuconych obok katafalków szczątków uformowały się cztery miniony, zaś na samym końcu wstały i zapłonęły dwa ostatnie. Ta walka było dużo cięższa i bardziej bolesna - kosztowała znacznie więcej trudu, utraconego zdrowia i parę wypitych eliksirów. Zwykłe szkielety, choć starały się dopiekać, nie były jeszcze takie straszne. Najwięcej kłopotu było oczywiście z płonącymi, które atakowały magicznymi kulami - ataki na refleks, więc potężny pancerz nie pomagał, dodajmy do tego ongoing i aurę, a robi się niewesoło. Krasnolud trzymał się dzielnie, mimo iż obrywał solidnie (zadziwiając drużynę potęgą swych leczeń), za to niziołek nie wytrzymał i padł, szybko jednak został postawiony na nogi przez kompanów (potem jednak nie odważył się przejść do zwarcia i poprzestał na ciskaniu szurikenami). O dramatyzmie sytuacji niech świadczy fakt, że nawet mag z rangerem zdecydowali się wyściubić nosy z drugiego szeregu by wspomóc niziołka z krasnoludem i zaryzykowali przyjęcie na klatę paru płonących pocisków.

W końcu jednak udało się zwyciężyć. Nagrodą za walkę było 200 PD na głowę, zaś w komnacie odnaleziono 4 ametysty (100 złota za sztukę) oraz 80 złotych monet. Z komnaty są trzy wyjścia, co zapowiada odrobinę zwiedzania, jednak stan drużyny jest taki, że zechce pewnie przedtem zafundować sobie dłuży odpoczynek. Pora też jest ku temu, gdyż od ostatniego minęło już około 12 godzin.

A tutaj wpis Marko z obrazkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz