piątek, 16 września 2011

Muffin Knight

Gra na urządzenia przenośne musi spełniać dwa warunki. Po pierwsze: być na tyle prosta i nieskomplikowana, by dało się w nią grać zrywami: pięć-dziesięć minut, gdy akurat mamy chwilkę czasu, a potem zostawić na dzień lub tydzień. I wrócić nic nie tracąc. Bez konieczności angażowania się w złożoną fabułę, splątane cele, bogatą mechanikę, etc. Po drugie - powinna ciągle oferować coś nowego, nowe zadania, kolejne wyzwania, rozwijać się wraz z graczem. To odróżni ją od zwykłego pasjansa, układanego, gdy już naprawdę nie mamy nic lepszego do roboty.

Muffin Knight spełnia oba te warunki. Z jednej strony mamy bardzo prostą rozgrywkę: niewielka plansza, nasza postać, którą sterujemy lewo-prawo-skok-strzał, wrogowie o taktyce Space Invaders (cała naprzód) i mufinki ("babeczki" brzmi zbyt dwuznacznie), które musimy zbierać. Gdy zbierzemy jedną, pojawia się kolejna, wrogowie pojawiają się falami co parę chwil, a gdy pozwolimy im zniknąć w przepaści na dole planszy, pojawią się znowu, tym razem w swej "wkurzonej", szybszej wersji. W ten prosty koncept wpleciono urozmaicenie - każde zebranie mufinki powoduje zmianę naszej postaci. A każda ma inne właściwości: a to rycerz z łukiem, a to gnom z rusznicą, a to czarodziej miotający magicznymi pociskami, a to srający tęczą jednorożec (nie żartuję). Zbieranie mufinek odblokowuje kolejne postaci do wyboru oraz kolejne plansze (areny). Ponadto zbieramy punkty doświadczenia, za które możemy rozwijać zdolności naszych bohaterów. Dodaje to bogactwa do tej prostej zabawy i nieco erpegowego smaczku. I nadaje sens skakaniu po raz kolejny na tej samej planszy - "jeszcze tylko osiem punktów i rozwinę sobie grizzli na trzy gwiazdki".

Bardzo przyjemna gra. Jedna rundka pogoni za mufinkami zabiera maksymalnie parę minut (a ginie się szybko i łatwo, wystarczy chwila nieuwagi), a po każdej rundzie mamy ochotę na kolejną. Przyjemne jest to, że postacie faktycznie się różnią, a rozwinięcia faktycznie coś dają - nie są to (jak niekiedy) gromadzone dla picu punkty czy trofea. A to wszystko podlane specyficznym humorem w miłej dla oka oprawie. Warto zagrać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz