piątek, 9 września 2011

Dungeon Raid

Ciąg dalszy popierdółek. Tym razem gra na iPhone'a (grałem na iPadzie, na rozciągniętym ekranie). Znakomita gra, dodam jeszcze. Niby zwykły klikacz z gatunku flashowych czasozabijaczy, ale skrywa w sobie głębię i naprawdę wciąga.

Jest to wariacja znanego tematu: kolorowe ikonki (na pierwszy rzut oka niezbyt urocze), a my przeciągając palcem tworzymy z nich łańcuchy takich samych symboli, aby spowodować ich zniknięcie. Ale za tym wszystkim kryje się esencja RPG. Walka z potworami, zbieranie ekwipunku, rozwijanie postaci. I to na poziomie wyższym, niż Puzzle Quest. Po prostu dotykalski roguelike. Bez tego śmiesznego i nudnego błądzenia po labiryncie - wyłącznie najczystszy ekstrakt najważniejszych cech. Utworzymy łańcuch monet - zbieramy kasę, łańcuch tarcz - upgradujemy bądź naprawiamy ekwipunek, łańcuch eliksirów - leczymy się. Co jakiś czas pojawiają się czaszki - to wrogowie. Gdy utworzymy łańcuch z czaszkami i mieczami - wrogowie obrywają. Oczywiście stopniowo pojawiają się coraz silniejsi - mają więcej życia, pancerza, zadają więcej obrażeń (co turę). Nasz pancerz zapewnia wyparowania, życie uzupełniamy - jak pisałem - eliksirami. Za pokonanych wrogów zbieramy doświadczenie i po awansie dostajemy nowe umiejętności, rosną nam współczynniki, za kasę możemy nabywać nowy sprzęt. Zawsze możemy wtedy wybierać spośród czterech wylosowanych możliwości.

Wśród sprzętu i zdolności widać spore zróżnicowanie. Również przeciwnicy się różnią - co pewien czas pojawiają się potwory specjalne, z unikalnymi zdolnościami - a to kradnie złoto, a to podpala sąsiednie symbole, a to rozbija tarcze czy miecze. W takiej oto, niby prostej grze udało się zmieścić naprawdę moc różnorodnych elementów. I to decyduje o jej wartości. Gdyby zabrakło tu tego bogactwa i różnorodności, powiedziałbym: ok, fajny pomysł i tyle. Ale ta gra naprawdę prosi o to, by w nią grać, pakować postać, łapać kolejne levele. Przy tym wcale nie jest łatwa. Wrogowie potrafią naprawdę zaskoczyć i często balansuje się na granicy przeżycia. A w końcu i tak się ją przekracza, bo (póki co) wygląda mi to na grę z odlschoolowym konceptem: "gra się kończy, gdy zginiesz".

Bardzo smakowita, bardzo bogata i naprawdę dająca dużo frajdy gierka. Póki co, gram w wersję "lajt" (takie niby demo), ale jeszcze nie doszedłem do żadnego maksymalnego poziomu, więc nie wiem, na czym polega jego lajtowość. Jak zacznę odbijać się od ściany, skuszę się pewnie na pełną wersję. Trochę tylko szkoda, że nie ma wersji HD, ale przy tym stylu wizualnym nie przeszkadza to zbytnio. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz