wtorek, 8 listopada 2011

Resistance 3

Tym razem nieco dłuższa, bardziej owocna sesja. I uwaga, bo będą spoilery. Najpierw skończyliśmy zabawę ze snajperami i transportowcem, którego domagał się zestrzelenia. Później znaleźliśmy jakąś kryjącą się przed zombie (mogę tak nazywać niescyborgizowane chimery?) konkregację, której pastor wymknął się do kopalni, by pokonać bestię, której nie dało rady 12 śmiałków i która pożarła ostatnio setkę ludzi. Ojej. Ruszyliśmy mu oczywiście na pomoc i (oczywiście) zwyciężyliśmy. W nagrodę dostaliśmy pociąg do Nowego Jorku. Po drodze zaś napadli nas zmotoryzowani rabusie (ludzie, ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu - to naprawdę spora oryginalność, że w obliczu kosmicznej inwazji Ziemianie nie tworzą wspólnego frontu jedności, ale nadal jakieś niespokojne duchy parają się bandytyzmem i szabrem). Potem jeden z nich postąpił bardzo nieładnie, robiąc coś, co stawia pod znakiem zapytania sens naszych dalszych działań. Trafiliśmy też do więzienia (i straciliśmy wszystkie bronie - klasyk). To wszystko oczywiście stało się tylko pretekstem do działań w nieco innej scenografii i walk z innym rodzajem przeciwników. Ale Chimery też wróciły, gdy tylko wyłączyliśmy wysyłające uspokajające sygnały trutnie. Posłaliśmy też złego pana do piachu i... skończyliśmy mniej więcej w tym momencie.



Andrzej uważa, że gra przypomina Gearsy (nie gameplayem, rzecz jasna, ale konstrukcją niektórych misji). Mi bardziej przywodzi na myśl Half-Life 2. Niektóre sceny i wydarzenia są z niej przeniesione niemal żywcem. Może jest to trochę szukanie dziury w całym, bo przecież H-L2 nie ma patentu na zestrzeliwanie transporterów, przedzieranie się pod snajperskim ostrzałem, walkę z robalami w kopalniach, przywódcę religijnego towarzyszącego nam w walce z zombie - ale faktycznie wygląda to tak, że niemal każda scena i sytuacja, która pojawia się w R3 gdzieś już tam kiedyś była. Same Chimery można nawet uznać za odpowiednik Combine, zobaczymy czy ich zabudowa z NY przypomina tę z City 17. Czekam też na walkę ze striderami.

A koniec dzisiejszego spotkania poświęciliśmy na Demon's Souls - nie udało mi się dotrzeć do tego wielkiego rycerza (tzn. dotarłem w pobliże, ale zdecydowałem się wrócić do Nexusa, by wydać zgromadzone dusze). Udało mi się za to parę razy zginąć. Ale już idzie mi lepiej. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz