niedziela, 10 czerwca 2012

Skyrim - dyplomatyka i łowy

Drogi pamiętniczku, spotkała mnie dziś rzecz dość niezwykła. Początkowo pobyt w Solitude starałem się wykorzystać dla własnych celów. Skontaktowałem się na przykład z gildią bardów - mieli dla mnie zadanie, które początkowo wydawało się kuszące (szukanie dawno zaginionych dokumentów w zasiedlonych przez nieumarłych podziemiach, otwieranie przejść rubinowym smoczym pazurem, śledzenie podążającego przede mną ducha dawno zmarłego bohatera), jednak nie przyniosło zbyt dobrych rezultatów - rękopis był w znacznej mierze zniszczony i nieczytelny. Przy współudziale Viarmo, piastującego tu stanowisko naczelnego barda, udało się po części odtworzyć, a po części sprokurować zapomnianą pieśń - co pozwoliło na tyle ubawić i zachwycić dwór, by uzyskać zgodę na przeprowadzenie tradycyjnego święta, mimo obowiązującej żałoby. Potem zainteresowałem się jeszcze opowieściami o dziwnych zjawiskach w Jaskini Wilczej Czaszki - liczyłem na kolejne daedryczne znalezisko lub przynajmniej coś związanego z Towarzyszami (wieści wspominały coś o wilkach). Niestety, jedyne co znalazłem, to grupę nekromantów próbujących ożywić Potemę "wilczą królową". Przerwałem ich rytuał, za co sowicie nagrodzono mnie w Solitude - mam wrażenie, że bardzo się jej obawiają.
Nadszedł w końcu czas, by skontaktować się z Malbornem i wniknąć do thalmorskiej ambasady - w końcu po to tu przybyłem - jeśli interesuje mnie kwestia smoków, muszę badać dostępne ślady. Malborn miał usługiwać na raucie urządzanym w ambasadzie, gdzie ja miałem się udać oficjalnie i z zaproszeniem, a jego rolą było przeszmuglowanie dla mnie nieco najważniejszego ekwipunku - nie mogłem przecież otwarcie pójść z bronią i w pancerzu. Wniknięcie potoczyło się bez przeszkód i przy pierwszej okazji opuściłem bawiące się towarzystwo, by zniknąć na zapleczu. Nie zostawiając za sobą zbyt wielu trupów dotarłem do biur oficjeli i pokoju przesłuchań - lektura zdobytych dokumentów była bardzo pouczająca i dowiedziałem się kolejnych ciekawych rzeczy na temat bieżących wydarzeń, w tym poglądów Thalmoru na wojnę domową. Niestety, o smokach nie wiedzieli wiele - z pewnością nie mieli nic wspólnego z ich powrotem. Nic jednak straconego - na nowy ślad wprowadził mnie więzień, którego uwolniłem z niedoli - podał nazwisko człowieka, którym interesował się Thalmor: Esbern, prawdopodobnie agent Ostrzy, ukrywający się gdzieś w Riften, z pewnością mający jakąś wiedzę, której poszukiwali. No cóż, czuję, że będę musiał odwiedzić tę szczurzą norę.
179:21, poziom 61

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz