piątek, 8 czerwca 2012

Skyrim - pan szaleństwa

Drogi pamiętniczku, spotkała mnie dziś rzecz dość niezwykła. W Solitude. Dotarłem tam bowiem wreszcie, choć droga nie była łatwa. Jakoś tak przypadkiem trafiłem na egzekucję - ścinano młodego Roggvira, skazanego za zdradę, pozwolił bowiem uciec z miasta Ulfricowi po jego zamachu na króla Torygga. Potem jakiś czas poświęciłem na zwiedzanie miasta, a było co zwiedzać, Solitude okazało się być bowiem najpiękniejszym i najlepiej utrzymanym z miast Skyrim, w jakim dotąd byłem - czyste, porządne, przestronne, dobrze bronione i świetnie ulokowane. Gdybym miał się gdzieś kiedyś osiedlić, to tylko tutaj.
Zajrzałem też na dwór jarla (obecnie tę funkcję pełni wdowa po Toryggu), porozmawiałem z mieszkańcami. Moim oczom ukazał się nieco inny obraz ostatnich wydarzeń i wojny, niż miałem dotąd, który każe zadać sobie kilka pytań: na ile Ulfricowi zależy na losie Skyrim, a na ile spełnia własne rozbuchane ambicje? Jego starcie z Toryggiem było honorowym pojedynkiem, czy też zwykłym morderstwem - skoro wiedział że ten nie ma z nim najmniejszych szans? Jaki mógłby być los Skyrim pod jego rządami? Nie licząc rychłej interwencji Thalmoru, zaniepokojonego wewnętrznym wrzeniem.
Na ulicach Solitude spotkałem jeszcze gadającego coś bez składu elfa - w jego mowie wyczułem jednak pewne nieobce mi nuty, dlatego zacząłem rzecz badać dalej. Ów szaleniec utrzymywał, że szuka swego mistrza, który go opuścił, potrafił tez opisać drogę do niego, która wiodła przez pałac jarla, ale której sam nie był w stanie przebyć. Chętnie podjąłem się tego zadania i zagłębiłem w opuszczone skrzydło pałacu. Gdy szedłem przez pokryte pajęczynami i kurzem korytarze, nagle jakaś siła przeniosła mnie na mglistą polanę, z zastawionym suto stołem. Przez chwilę myślałem, że to kolejny figiel Sanguine'a, tym razem jednak biesiadnicy byli inni: zmarły od wieków imperator Pelagius III oraz Sheogorath - daedryczny książę szaleństwa, zaś my byliśmy zamknięci w obłąkanym umyśle nieżyjącego władcy. Imperator wkrótce znikł, zaś Sheogorath zgodził się wrócić pod warunkiem, że sam znajdę drogę na zewnątrz, posługując się jego cudowną laską - Wabbajackiem. Musiałem zatem przechodzić kolejne stadia lęków, obaw i paranoi udręczonego umysłu Pelagiusa III. Gdy wypełniłem wszystkie zadania, pan szaleństwa pozwolił mi zachować Wabbajacka i odesłał do pałacu. Słowo daję, ja nie szukam takich przygód - one mi się same zdarzają.
175:04, poziom 60

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz