poniedziałek, 16 lipca 2012

Hunted: The Demon's Forge

Jakaś kolejna giereczka do coopa w klimatach fantasy. Intrygujące połączenie cover-shootera (strzelać można z luku lub kuszy, kryjąc się przy tym za murkami niczym Marcus w Gearsach) i klasycznej siekanki (machamy mieczem, toporem czy podobnym orężem). Aby dopełnić obrazu erpegowego jest też rozwój (można ulepszać kilka "magicznych" umiejętności), ale nie za pedeki, tylko różne zbierane fanty, a w pewnym stopniu i pokonywane wyzwania (np. zabicie określonej liczby wrogów daje dodatkowy slot na flaszkę leczącą). Kwestie ekwipunku zostały uproszczone, dzięki czemu nie zajmują niepotrzebnie czasu - można nosić jedną broń, jak znajdziesz nową, starą wyrzucasz. Proste.

W grze wcielamy się w łysego osiłka i skąpo ubraną elfkę - i od pierwszych scen widać, że nie są dobrotliwą grupą bohaterów ochoczo ratujących świat. Jest tu jakiś wątek sennych koszmarów, potworów z piekieł, walk na ulicach, mrocznej magii, ale - jak to w coopie - nie śledzę go zbyt uważnie. Zresztą gra jest w dużo większym stopniu grą akcji niż erpegiem.

Gierka ma trochę defektów, strzelanie i klejenie się do osłon nie działa tak sprawnie i fajnie, jak w Gearsach, w walce wręcz brakuje mi dobrego dasha - czasem by się przydał, bo wrogowie lubią wyskakiwać z różnych stron. Ale na szczęście nie jest zbyt marudna, nie ma gadek z enpecami, ani sklepiku, ma parę fajnych rozwiązań, więc ok.

Przeszliśmy pierwszy rozdział z sześciu. Podejrzanie dużo czasu nam to zajęło, choć jego część to przydługi prolog-tutorial. Zobaczymy jak dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz