poniedziałek, 2 lipca 2012

Skyrim - zniknięcie Dwemerów

Drogi pamiętniczku, spotkała mnie dziś rzecz dość niezwykła. W pobliżu Ironbind Barrow, ruin usytuowanych pomiędzy Winterhold a Whiterun, zastałem dość intrygującą, zajętą kłótnią parę - Salmę z Redguardów oraz Argonianina Beem-Ję, będącego najwyraźniej jej opiekunem. Młoda wojowniczka nalegała na spenetrowanie ruin w poszukiwaniu skarbów, ale stary mag wolał zachować ostrożność. Skoro jednak się pojawiłem i zachęciłem ją, zaraz ruszyła do wrót, zaś ja, wraz z Beem-Ją podążyliśmy za nią. Muszę przyznać, że radziła sobie całkiem nieźle z zamieszkującymi ruiny pająkami i nieumałymi, tylko parę razy musiałem wspomóc ją strzałami. Aż miło było patrzeć, jak z błyskiem w oku przedziera się przez kolejne komnaty. Beem-Ja, mimo początkowej rezerwy też rozglądał się bacznie, najwyraźniej czegoś poszukując. Nie zdążyłem się jednak nad tym zastanowić, gdyż dotarliśmy do serca podziemi, gdzie musieliśmy zmierzyć się z nieumarłym Gathrikiem. Gdy tylko padł, Beem-Ja zaśmiał się złowieszczo i rzucił na mnie - z jego słów wywnioskowałem, że to Garthik był jego celem, a mnie zwabił, bym pomógł mu go pokonać, natomiast teraz mam stać się ofiarą, która pozwoli mu wchłonąć moc nieumarłego władcy. Ładna historia, nie ma co. Gdy było już po wszystkim, a martwe ciało Argonianina leżało rozciągnięte na posadzce grobowca, mogłem rozmówić się z Salmą. Beem-Ja okłamywał również ją, miał się nią opiekować na polecenie jej ojca, a chciał ją wykorzystać do swych niecnych planów. Nie była nawet zainteresowana skarbami, jej ojciec był bowiem majętny, a przybyła tu jedynie dla przygody. Dobrze, że zakończyła się ona szczęśliwie. Oczywiście nie dla Beem-Jy.
Potem wybrałem się jeszcze do Akademii, aby pomóc Arnielowi w jego badaniach. Od jakiegoś czasu wyświadczałem mu drobne przysługi, a to dostarczając komponentów, a to pomagając przygotować materiały, byłem ciekaw do czego uda mu się dojść. Tym razem zanosiło się wreszcie na finał - Arniel czekał z przygotowanym kryształem (który nosiłem wcześniej po całej krainie w poszukiwaniu krasnoludzkich konwektorów), ze sztyletem w dłoni (tym samym, którego musiałem odzyskać, gdy kuriera mającego go dostarczyć napadli bandyci). Tematem jego badań była zagadka zniknięcia Dwemerów, aby ją rozwikłać, przejrzał wiele starych ksiąg i postanowił odtworzyć warunki z owego niezwykłego zniknięcia. Teraz pozostało jedynie zadziałać z odpowiednią siłą sztyletem na kryształ. Uderzył więc raz. Nic się nie stało. Potem drugi. Trzeci. W tym momencie rozbłysło oślepiające światło, a Arniel... znikł. Spróbowałem przyzwać go zaklęciem, pojawił się jako przejrzysta zjawa, ale nic nie powiedział. Ciekawe, czy dowiedział się, co stało się z Dwemerami.
228:30, poziom 67

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz