środa, 25 lipca 2012

Skyrim - małe podsumowanie

Gra skończona (nie, przepraszam - skończony wątek główny, sama gra wciąż ma wiele do zaoferowania, pomijając nawet penetrowanie wszystkich jaskiń i robienie wszystkich zadań pobocznych, mam jeszcze dwie nietknięte ścieżki: wojny domowej i bractwa zabójców, no ale tak czy inaczej dotarłem do punktu przełomowego), więc może pora na małe podsumowanie.

Nie będę pisał tu o tym, że gra mi się podobała, ani jak bardzo - to chyba jasne i widoczne. Inaczej nie poświęcałbym na nią paru setek godzin. Gdy zacznę grę, nie mam przymusu by ją kończyć i wiele (a z pewnością kilka) gier na mej półce może o tym zaświadczyć. A przecież nawet gdybym miał, to mógłbym pocisnąć ją na szybko i odstawić. Ta jednak wciągnęła mnie na tyle, bym spędził przy niej mnóstwo czasu i nie uznaję go za stracony (wiadomo: time you enjoy wasting...). Jasne - są rzeczy dałoby się zrobić lepiej. Ba, są gry, które robią je lepiej (np. Dark Souls walkę bronią czy Thief skradanie się). Ale Skyrim przytłacza je rozmiarem i różnorodnością. Najbardziej urzekła mnie swoboda wędrowania po świecie, zwiedzania ciekawych miejsc (i oglądania widoków), wykonywania drobnych, ale intrygujących zadań, wyszukiwania smaczków. Dużym plusem jest też brak pętającej się za mną drużyny. Nie wiem, kiedy będzie kolejna część, ale obiecuję sobie jej nie przegapić. Spróbuję się też chyba z Oblivionem, zobaczę czy ma te same atrakcje, co Skyrim.

A teraz pora podsumowań czyli garść liczb. W świecie gry spędziłem 258 dni, z czego przespałem 115 godzin, a 220 przeczekałem (jak więc widać, prawie nie sypiałem - bowiem od niemal samego początku do końca byłem wilkołakiem), zjadłem też 116 porcji jedzenia (oszczędnie - jadłem bowiem przeważnie tylko wtedy, gdy znalazłem coś w skrzynce lub przy trupie - bo mogłem to wtedy zrobić jednym przyciskiem). Zwiedzając świat odkryłem 332 lokacje i oczyściłem 137 lochów (nie ma co liczyć procentów, bo nie każda lokacja to loch nadający się do oczyszczenia - ale faktycznie sporo jest jeszcze nieoczyszczonych). Grając zdobyłem nieco ponad 800 tysięcy sztuk złota, z czego większość przehulałem na nauczycieli (267 sesji treningowych). Przeczytałem też 396 książek (z czego 85 to "skill booki"). To "czytanie" niemal zawsze polegało na otwarciu i zamknięciu książki. Czytałem tylko różnego rodzaju dzienniki i dokumenty związane z questami. Czytanie książki z telewizora (w dodatku pisanej dość męczącą, bo ozdobną czcionką) to nie jest mój ulubiony sposób spędzania czasu.

Zrobiłem 97 questów i 300 "zadań różnych" (gdzie mieści się głównie robienie za popychadło i noszenie przedmiotów z miejsca na miejsce - niekiedy za kasę, niekiedy za trening). 18 questów wątku głównego, 20 pobocznych, 7 Towarzyszy, 17 Akademii, 19 Złodziei, 2 Bractwa, 11 daedrycznych. Zebrałem też 47 smoczych dusz, nauczyłem się 53 smoczych słów (z 20 okrzyków, z których 14 wymasterowałem). Jak widać nie każde słowo wymagało poświęcenia duszy.

No i umiejętności. Przy tak długim czasie gry, nie mogłem skupiać się na jednym (bo zanudziłbym się na śmierć, no a przynajmniej przestał rozwijać) - dlatego najpierw skupiałem się na jednym, potem na drugim i w końcu na trzecim.

  • Alchemy: 100 - na początku jej nie doceniałem, potem zacząłem inwestować, traktując jako źródło kasy no i możliwość rozwoju postaci, w końcu dojechałem do maksymalnego poziomu i kilku perków (bez perków nie nadaje się ani do jednego, ani do drugiego). Uwarzyłem przy tym 319 eliksirów (140 sam użyłem - niewiele, nie nabrałem nawyku łykania ich niczym wiedźmin przed walką) i 227 trucizn (nie użyłem żadnej - jakoś nie było okazji).
  • Illusion: 70 - nie korzystałem z większości możliwości, jaki daje, ale przez jakiś czas (nim nauczyłem się dobrze skradać) rzucałem namiętnie wyciszenie kroków. Zabawa w manipulację zachowaniem przeciwników nie wydała mi się atrakcyjna.
  • Conjuration: 100 - ta szkoła magii zawiera wiele przydatnych zaklęć. Przede wszystkim - Soul Trap, pozwalający napełniać kryształy duszami - używałem go namiętnie na każdym wrogu, jaki się nawinął, zwłaszcza na początku, gdy posługiwałem się magią i żadna broń nie dawała mi automatycznego schwytania duszy (przez całą grę schwytałem 722 dusze). Potem bawiłem się jakiś czas przyzywaną bronią (bez rewelacji), a najwięcej frajdy miałem z atronachów i dremory. Ich sprawność w eliminacji wrogów jest zachwycająca. Ale przestałem korzystać z ich usług, gdy rozwinąłem umiejętność do maksymalnego poziomu.
  • Destruction: 100 - klasyka. Na początku wszedłem właśnie w tę ścieżkę i próbowałem udowodnić samemu sobie, że jestem magiem. Nie do końca jestem zadowolony z tych postępów, bo jest to trudna droga, czary nie skalują się tak fajnie jak broń (nie można wspomagać obrażeń amuletami czy kowalstwem). Ale właściwie do samego końca zaklęcia były moją podstawową bronią na smoki - miałem bowiem perka, który powodował oszołomienie wroga po dwuręcznym strzale, co dawało parę cennych sekund oddechu (np. na naładowanie kolejnego czaru).
  • Restoration: 93 - poza leczeniem, niewiele z niej korzystałem. Czasem okazyjnie użyłem warda. Ale też nie mogę pozytywnie ocenić przydatności tej szkoły. Eliksiry walają się wszędzie, a zamiast warda lepiej mieć tarczę z jakimś umagicznieniem.
  • Alteration: 92 - zdaniem gry to moja ulubiona szkoła magii, bowiem z niej wywodzą się dwa zaklęcia, z których korzystałem przez całą grę: wykrycie życia i wykrycie śmierci. Nie lubię rzucać się w nieznane, dlatego penetrując podziemia czy jakąś fortecę co rusz sprawdzałem kto się czai za rogiem. Bardzo przydatna sprawa. Dużo mniej przydatne były zaklęcia zwiększające pancerz - próbowałem się do nich przekonać, ale zwykła zbroja dawała dużo lepsze efekty. I nie trzeba było jej uruchamiać przed walką.
  • Enchanting: 100 - przez całą grę zrobiłem 253 magiczne przedmioty, początkowo traktując to jako źródło zarobku, ale oczywiście w odpowiednim czasie (tzn. jak zdecydowałem że już nie chce być magiem) robiąc sobie całkiem przydatny zestawik. Niestety, aby przedmioty samodzielnie wykonane "dawały radę", trzeba rozwinąć umiejętność na przyzwoity poziom i zainwestować parę perków.
  • Smithing: 100 - 220 wykonanych broni (i 57 ulepszeń), 223 pancerze (i 113 ulepszeń). Dobre źródło zarobku, no i dobre źródło przedmiotów lepszych niż te, które kupuje się w sklepach. Rozwijałem lewą, czyli lekką gałąź. Pod koniec gry paradowałem w wypasionym szklanym pancerzu, walcząc szklanym sztyletem i strzelając ze szklanego łuku. Ha!
  • Heavy Armor: 33 - tej umiejętności nie rozwijałem, może trochę wzrosła, bo jakiś czas mogłem nosić jeden cięższy element, ale to musiał być początek gry.
  • Block: 83 - tarczą zacząłem się bawić dopiero pod koniec gry, a szkoda, bo jest naprawdę przyjemna. Potrafi chronić nawet przed smoczym zionięciem, a uderzenie nią oszałamia wroga, co niekiedy pozwala wykończyć go jednym trafieniem.
  • Two-Handed: 26 - podobna sprawa, jak ciężki pancerz. Nie używałem, nie rozwijałem.
  • One-Handed: 91 - rozwijałem to. Na samym początku trochę bawiłem się jakimiś mieczykami, toporkami i maczugami. Ale potem ostro poszedłem w sztylety - tak naprawdę obrażeniami wiele nie ustępują starszemu rodzeństwu, za to są szybkie i mają świetną animację ataku z zaskoczenia. Alduin też padł od sztyletu.
  • Archery: 100 - w połączeniu ze skradaniem stanowi mordercze combo. Duże obrażenia, atak z dystansu, parę pomocnym usprawnień. Prawdziwie zabójcza broń. Ja używałem łuku z umagicznieniem chwytającym dusze, więc wciąż sięgam poń za każdym razem, gdy potrzebuję napełnić Gwiazdę Azury.
  • Light Armor: 96 - próby chodzenia bez zbroi nie były zbyt udane (w każdym razie nie w momencie, gdy ktokolwiek mnie trafiał czymkolwiek). Teraz noszę szklany pancerz i przyjmuję na klatę uderzenie olbrzyma. Albo kilka uderzeń.
  • Sneak: 100 - wspaniała umiejętność, której przez długi czas nie używałem (ze stratą dla siebie). Rozwinięta na odpowiedni poziom pozwala robić niesłychane rzeczy: łazić po czyimś domu zupełnie niepostrzeżenie (mimo obecności gospodarzy), w ciemnych korytarzach jakichś podziemi zdarzało się, że zaalarmowani bandyci biegali gorączkowo mnie poszukując, nie mogli jednak mnie wykryć, mimo iż stałem krok od nich samych - a ja wybijałem ich po kolei zupełnie bezpieczny. Niestety, skradanie się słabo łączy się z zaklęciami (są zbyt głośne, a perk który je wycisza jest zagrzebany głęboko w drzewku iluzyjnym), ale z łukiem czy sztyletem - poezja. Gra w statystykach pokazuje 1040 "ataków ukradkowych". Mogło ich być własnie tyle.
  • Lockpicking: 100 - nie pamiętam nawet, czy poświęciłem tutaj choć jeden trening, nie poświęciłem natomiast żadnego perka - po prostu otwierałem każdą skrzynkę, na jaką trafiłem, a skill rósł, rósł i rósł. Ale nawet z małym poziomem umiejętności można było otwierać najtrudniejsze skrzynki - po prostu wymagało to więcej prób i cierpliwości (oraz wytrychów). Przez całą grę otworzyłem 389 zamków, a złupiłem 2277 skrzynek (czyli tylko niewielki ich procent miał zamek, zwłaszcza że zamki bywają też w drzwiach).
  • Pickpocket: 74 - do czasu rozpoczęcia Gildii Złodziei nie kieszonkowałem prawie w ogóle, a i potem - sporadycznie. oczyściłem zaledwie 77 kieszeni (z 2401 przedmiotów - ta wielka liczba wynika stąd, że każdą monetę system zliczał jako osobny przedmiot).
  • Speech: 91 - umiejętność, która sama rosła dzięki każdej transakcji (gra naliczyła takich 3164) a także paru sytuacjom, gdy trzeba kogoś przekonać (32 sytuacje), przekupić (2 - byłem oszczędny) czy zastraszyć (też 2 - widzicie, jaki jestem łagodny?). Ma też arcyprzydatnego perka na 50 poziomie - Merchant pozwala sprzedawać dowolny towar dowolnemu kupcowi, nie patrząc na jego upodobania. Bez tego nie da się każdemu wcisnąć dowolnego magicznego złomu przyniesionego z podziemi. Z perkiem zamienianie łupów na gotówkę jest dużo prostsze.
Zmęczyło mnie to rozpisywanie się o umiejętnościach, więc chyba skończę. Nie bardzo też wiem, co jeszcze w tym podsumowaniu mógłbym umieścić. Może tylko tę prostą wyliczankę: zabiłem 1021 ludzi, 746 zwierzęta, 250 innych istot (czy tu mieszczą się np. trolle?), 723 nieumarłych, 29 daedr, 71 automatów i jednego niewinnego króliczka. Ale to było przypadkiem.

2 komentarze:

  1. Tja, ten króliczek to na pewno nie przypadek. Poza tym zapomniałeś o tym, że zabiłeś też jednego Eladrina... i to raczej nie przypadkiem. A propos: gdzie opis sesji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sesji? Jakiej sesji? Ostatniej jest tutaj: http://grejestr.blogspot.com/2012/07/dnd4-37-zywioy-w-agat.html
      Chyba, że mówisz o "sesji której nie było".

      Usuń